Therese Johaug została zdyskwalifikowana na trzynaście miesięcy za stosowanie clostebolu, który znajduje się na liście substancji zakazanych. Niedługo po wyjściu na jaw całej sprawy do dymisji podał się lekarz norweskiej kadry Fredrik Bendiksen, który wziął całą winę na siebie. We wrześniu 2016 roku na zgrupowaniu we włoskim Livigno miał podać biegaczce maść na poparzenia ust, która zawierała zabroniony środek.
Choć przyznał się, że doping w organizmie Johaug był skutkiem jego działania, to Norweska Agencja Antydopingowa w porozumieniu z WADA (Światowa Agencja Antydopingowa) go uniewinniła! Przyznała, że popełnił błąd, ale zaznaczyła jednocześnie, że niecelowy. Lekarz został więc oczyszczony z wszelkich zarzutów, a sprawę umorzono.
- Bendiksen chciał jedynie wyleczyć rany oparzeniowe Johaug. Nie ma żadnych dowodów na to, że celowo przepisał zawodniczce clostebol, aby zwiększyć jej szanse w rywalizacji sportowej - oświadczył Niels R. Kiaer z Norweskiej Agencji Antydopingowej.
Taka decyzja oburzyła środowisko Johaug. Sama zawodniczka jest wściekła na niespójność decyzji organów antydopingowych, bo z jednej strony surowo ukarały ją mimo tego, że stopień jej winy był nieznaczny, a z drugiej uniewinniły lekarza odpowiedzialnego za całą sytuację. - To pokazuje, że przepisy są nieprzemyślane - powiedział prawnik Norweżki Christian Hjort cytowany przez portal "vg.no".