Ile razy w tym sezonie skoczkowie – czy to polscy, czy też z innych krajów – narzekali na niekorzystne warunki albo na jury, które ich w te warunki puściło na stracenie? Trudno byłoby to zliczyć. Póki co przeliczniki za wiatr wciąż są mocno niedopracowane, ale są. Z drugiej strony nie ma żadnego sposobu na to, aby zrekompensować zawodnikom wolniejszą prędkość najazdu, która wynika z obfitych opadów śniegu lub deszczu, a potrafi być to równie uciążliwy dla zawodnika. Jednakże polska firma już w tym roku chce przeprowadzić testy swojego wynalazku, który może zrewolucjonizować skoki i przynajmniej w jednym aspekcie zapewnić jednakowe warunki dla każdego z zawodników. Chodzi o tunel, który ochraniałby tory najazdowe.
Projekt polskiej firmy niemal gotowy, to może być ogromna zmiana
Trudno byłoby znaleźć kogoś, komu pomysł tunelu wokół najazdu nie przypadłby do gustu. Pozytywnie wypowiadał się o nim już Walter Hofer, popiera go także obecny dyrektor Pucharu Świata Sandro Pertile, a pozytywnie wypowiadają się też trenerzy, w tym Stefan Horngacher. W 2019 roku FIS dało przyzwolenie na stworzenie projektu tunelu, który chroniłby najazd przez cały czas trwania zawodów. Polska firma Archigeum zabrała się wówczas do pracy i w tej chwili planuje już pierwsze testy swojego wynalazku, które mają odbyć się w tym roku.
– Po testach zaczniemy już pracować nad produktem końcowym. Oczywiście chcielibyśmy, żeby nasz produkt zaistniał na skoczniach podczas Pucharu Świata. Idea jest taka, żeby tunel był mobilny, ale chcemy być przygotowani także na scenariusz, w którym organizatorzy będą chcieli mieć taką instalację na stałe na skoczni – mówi Przemysław Gawęda, architekt Archigeum, w rozmowie z WP SportoweFakty.
Firma przygotowała wizualizację projektu, na którym widać, że tunel byłby stworzony w dużej mierze z przezroczystych materiałów, więc nie powinno to wpłynąć na przejrzystość transmisji, planowane są także dodatkowe kamery, które miałyby rekompensować ewentualne niedogodności.