Karuzela Pucharu Świata ponownie zawita do Polski w dniach 13-15 stycznia. W piątek odbędą się kwalifikacje do niedzielnego konkursu indywidualnego na Wielkiej Krokwi, a w sobotę zostanie rozegrany pierwszy konkurs drużynowy tej zimy. Polska jest jednym z głównych faworytów tej rywalizacji, a wszystko za sprawą znakomitej formy Dawida Kubackiego, Piotra Żyły, Kamila Stocha i Pawła Wąska. Niestety, poza czwórką liderów Biało-Czerwonych, pozostali polscy skoczkowie zawodzą. Punkty PŚ zdobyli jeszcze tylko Tomasz Pilch, Stefan Hula i Aleksander Zniszczoł, jednak ci dwaj pierwsi uczynili to podczas inauguracji sezonu w Wiśle, a ten ostatni zmieścił się w "30" tylko raz w Titisee-Neustadt. Podczas zakończonego Turnieju Czterech Skoczni Hula i Jan Habdas wyraźnie odstawali od kolegów z kadry A, w związku z czym Thomas Thurnbichler szykuje pewnie zmiany. Impuls ze strony zmienników powinien iść z Pucharu Kontynentalnego i wygląda na to, że coś drgnęło.
Aleksander Zniszczoł przeżył bolesne chwile przed skokami w Zakopanem. Los nie był łaskawy dla polskiego skoczka
Zniszczoł przed TCS wypadł ze składu i spadł do "drugiej ligi", w której stał się liderem kadry B. W konkursach PK w Engelbergu, rozegranych tuż przed zawodami PŚ w Oberstdorfie, zajął 9. i 12. miejsce, a w poszczególnych skokach prezentował się jeszcze lepiej. Dzięki tym wynikom nawiązał walkę o powiększenie kwoty startowej dla Polski w PŚ na najbliższy period. Ta rozstrzygnęła się w ten weekend w Planicy, gdzie 28-latek był w czołówce. W sobotę zajął 6. miejsce i stało się jasne, że w niedzielę stoczy walkę z Justinem Lisso z Niemiec oraz Zakiem Mogelem i Rokiem Masle ze Słowenii. Niestety, w drugim konkursie los nie był dla niego łaskawy.
Co prawda Zniszczoł ponownie był najlepszy z Polaków i uplasował się w czołowej "10", ale 8. miejsce okazało się niewystarczające, by wywalczyć dodatkowe miejsce dla reprezentacji Thurnbichlera. To z pewnością by się przydało, bo najbliższy period obejmuje konkursy PŚ w Zakopanem, Sapporo, Bad Mitterndorf i Willingen, a podopieczny Macieja Maciusiaka najprawdopodobniej zapewniłby sobie miejsce w składzie na kilka startów w elicie. Pech Zniszczoła polegał na tym, że rywalizację z Mogelem przegrał o... 5 punktów. O wszystkim zadecydowały nie najlepsze noty Polaka po finałowym skoku, w którym skoczył na rozmiar dużej skoczni w Planicy (138 m). Słoweniec był w niedzielę za nim, na 10. pozycji, wobec czego polskiemu skoczkowi wystarczyłaby szósta lokata. Tymczasem szósty Sondre Ringen wyprzedził go o... 0,8, a siódmy Clemens Aigner o 0,1 pkt. Pół metra dłuższy skok bądź punkt więcej od sędziów zapewniłby Polsce maksymalny limit w PŚ i przyniósłby dużo szczęścia Zniszczołowi.
Zniszczoł musi się z tym pogodzić. Sukces w Pucharze Kontynentalnym był niezwykle blisko
Ostatecznie dodatkowe miejsca z puli PK na występy w PŚ przypadły Norwegii, Austrii i Słowenii za sprawą Benjamina Oestvolda, Clemensa Aignera i Zaka Mogela. Z kolei w niedzielnym konkursie "drugiej ligi" triumfował inny z Norwegów, Fredrik Villumstad, który wyprzedził swoich rodaków - Joacima Oedegaarda Bjoerenga i właśnie Oestvolda. Punkty zdobyło czterech Polaków. Poza ósmym Zniszczołem byli to dziewiąty Jakub Wolny, czternasty Maciej Kot i osiemnasty Andrzej Stękała. Po dobrym skoku w pierwszej serii zdyskwalifikowany został Kacper Juroszek, a 31. pozycję zajął Klemens Murańka.