Polka wystartuje na trasę punktualnie o godz. 15.15. 50,3 sekundy później w pogoń wyruszy Norweżka Therese Johaug, a po kolejnych 10,6 s do pościgu dołączy jej rodaczka Kristin Stoermer Steira.
- Justyna ma się nie oglądać, tylko przeć do przodu, chociaż Norweżki od razu rzucą się za nią w pogoń - przekonuje Józef Łuszczek (58 l.), jedyny polski mistrz świata w biegach narciarskich. - Zwłaszcza Johaug nie odpuści. Małe to, a ambitne - śmieje się były reprezentant Polski.
Mistrz świata z 1978 r. jest przekonany, że nic nie przeszkodzi Polce w końcowym triumfie. - Wszystko idzie po myśli Justyny. Pogoda jest korzystna, jeśli tylko nie przyplącze się jakaś infekcja, ona to wygra. Dobrze byłoby, żeby przed ostatnim niedzielnym etapem zapewniła sobie półtorej, dwie minuty przewagi - analizuje Łuszczek, który podobnie jak większość kibiców z niesmakiem oglądał kombinacje Norweżek podczas półfinału sprintu. W jednej z serii tuż przed finiszem Ingvild Oestberg zwolniła i dała wyżej sklasyfikowanej w "generalce" Steirze zająć drugie miejsce, gwarantujące awans. To potencjalnie działa przeciwko Kowalczyk, bo Steira startuje dziś bliżej Johaug i razem mogą ścigać Polkę.
- Coś takiego widziałem dotychczas tylko w Formule 1, to bardzo niesportowe - komentuje Łuszczek.
Nie przegap
Tour de Ski,
bieg na 15 km
Dziś o 15.15, TVP 2 i Eurosport