Sandro Pertile zapowiada wielką zmianę w skokach! Zawodnik nie zostanie sam na sam z kontrolerem
Skoki narciarskie przeżywają spory kryzys popularności. Coraz trudniej przyciągnąć fanów na trybuny skoczni, nawet w krajach, gdzie ten sport był stosunkowo popularny. Narzekać można m.in. na przeliczniki wiatru, które wciąż są dla fanów niezbyt jasne i, na co zwraca się uwagę od dłuższego czasu, nie zawsze w sprawiedliwy sposób rekompensują zawodnikom słabe warunki, lub odejmują punkty tym, którzy te warunki mieli lepsze. Innym powodem były kontrole sprzętowe – miały one zapewniać sprawiedliwą rywalizację, ale często skoczkowie i sztaby techniczne bardzo mocno testowały granicę tego, co wolno, a co nie. Dziurawe przepisy sprawiały, że zawodnik mógł być zdyskwalifikowany za kombinezon, który chwilę później... testy już przechodził.
Nie żyje 19-letnia nadzieja skoków narciarskich. Policja ujawniła, co wykryto w jego organizmie
Zobacz, jak wygląda dom Kamila Stocha! Kliknij w galerię poniżej:
Jednak o zdecydowanie kilka kroków za daleko posunęli się Norwegowie, którzy przeszyli czipy z zatwierdzonych kombinezonów do takich, które nielegalnie zmodyfikowali. Co więcej, dokonali tego na mistrzostwach świata organizowanych we własnym kraju! Tego dla FIS było już za wiele władze skoków narciarskich wprowadzają rewolucyjne zmiany w kontrolach. Co ciekawe, szefem kontrolerów został były współpracownik PZN-u Mathias Hafele, który w naszej kadrze odpowiadał właśnie za sprzęt. Jedną ze zmian jest to, że skoczkowie będą otrzymywać żółte i czerwone kartki – za dwie dyskwalifikacje dla jednego zawodnika, ten będzie musiał pauzować w kolejnych zawodach, a federacja nie będzie mogła uzupełnić pustego miejsca innym zawodnikiem. Ale to nie wszystko.
Kamil Stoch nagle znalazł się w tarapatach. Wielu nie dałoby rady. Wakacje jak szkoła przetrwania
Ciekawe jest z pewnością również to, co powiedział Sandro Pertile, dyrektor Pucharu Świata, w rozmowie z portalem Skijumping.pl. Okazuje się bowiem, że władze skoków narciarskich nie chcą dopuścić, by spotkania skoczków z kontrolerami odbywały się jeden na jeden. – Naszym celem jest, żeby w kabinie zawsze było dwóch ludzi z naszego ramienia. Chcę uniknąć rozmów jeden na jeden. Nasz jasny przekaz jest taki: jeśli ktoś chce rozmawiać z kontrolerem sprzętu, zawsze będą przy tej rozmowie dwie osoby z naszego zespołu. Czasem będzie to Juergen (Winkler – przyp. red.) i Mathias (Hafele – przyp. red.), czasem ja będę z którymś z nich, czasem ktoś inny, ale będziemy unikać rozmów jeden na jeden. Bo taka komunikacja to dla nas ryzyko. Chcemy się uczyć na błędach z przeszłości, żeby uniknąć problemów w przyszłości – zapowiedział Sandro Pertile, choć nie podał żadnego przykładu, na czym te błędy z przeszłości dokładnie polegały w takich sytuacjach.
