Agnieszka Radwańska zagrała z Anną-Leną Friedsam już drugi raz w tym sezonie. Wcześniej pokonała ją w półfinale turnieju w Shenzhen (6:2, 6:4).
- Grałam z nią dwa tygodnie temu, więc wiedziałam, że czeka mnie strasznie ciężki mecz. Ona gra dużo lepiej niż wskazywałby na to jej ranking - powiedziała po spotkaniu o zajmującej 82. miejsce w rankingu Niemce.
Ambitna Friedsam w pierwszym secie prowadziła już 4:1. Uderzała piłkę z ogromną siłą i popełniała mało błędów. Sprytna Polka zdołała odrobić straty, ale najpierw nie wykorzystała piłki setowej, a potem przegrała tie-breaka.
- Rywalka grała dzisiaj niesamowice dobrze i byłam w poważnych tarapatach w pierwszym i w trzecim secie - chwaliła Niemkę Radwańska, która w decydującej partii przegrywała już 2:5, a potem 4:5 i 0-15. Później była dramatyczna walka na przewagi i w końcu wyrównanie na 5:5.
I wtedy zaczął się dramat Friedsam. Niemkę zaczęło boleć udo, miała problemy z serwowaniem. Straciła punkt za zbyt duże przerwy między wymianami. W pewnym momencie zaserwowała nawet (w aut) od dołu! W końcu popłakała się. Pomoc medyczna na nic się nie zdała. Radwańska bezlitośnie wykończyła obolałą i wyczerpaną rywalkę
- Mam nadzieję, że nic poważnego jej się nie stało i że to tylko skurcze. Miała pecha, a mi w końcówce dopisało szczęście - podsumowała spotkanie Agnieszka. - Jestem bardzo szczęśliwa, że znów udało mi się dojśc tutaj do ćwierćfinału (po raz szósty - red.). Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby po raz pierwszy awansować tu do finału, ale na pewno nie będzie łatwo - dodała.
Dramatyczny bój z Fredsam trwał 2,5 godziny.
- Dziękuję kibicom, którzy mnie wspierali. Mecz trwał 2,5 godziny, a wiem, że nawet wysiedzieć tyle jest ciężko. Dzięki! - zaśmiała się na koniec Aga.