"Super Express": - Już w ten weekend w Sopocie gracie z Hiszpankami o utrzymanie w II Grupie Światowej Pucharu Federacji. Uda się?
Agnieszka Radwańska: - Będzie bardzo ciężko. Hiszpania jest dużo mocniejsza od Belgii. Mają kilka znakomitych singlistek i jeden z najlepszych debli świata. Nie jesteśmy faworytkami, tym bardziej że wciąż gramy bez mojej siostry Uli.
Patrz też: Agnieszka Radwańska: W Wimbledonie zagram z "Solidarnością" na piersiach (wywiad)
- Jak jej kontuzja kręgosłupa?
- Jest coraz lepiej, ale wciąż nie wiemy, kiedy wróci do gry. Nie można podjąć pochopnej decyzji, bo może się to skończyć tylko gorszym urazem.
- A jak twoja ręka, która w zimie była operowana?
- Na razie wszystko dobrze, nic mnie nie boli.
- Twoja przyjaciółka Karolina Woźniacka awansowała na 2. miejsce w rankingu...
- Nie jestem tym zaskoczona. Karolina gra najwięcej z czołówki. Zbiera punkty i jest coraz wyżej.
- Stać ją na pierwsze miejsce?
- Cóż, Serena Williams nie gra od Australian Open, widziałam ją na zdjęciach i nie wygląda zbyt dobrze. Wystarczy, że nie obroni punktów w jednym czy dwóch turniejach wielkoszlemowych i już Karolina będzie numerem 1.
- A ciebie na które miejsce stać?
- Niektórzy mówili, że w dziesiątce jestem przypadkiem i wyżej nie będę. Tymczasem utrzymuję się tu już dwa lata, teraz jestem ósma. Celem jest awans do pierwszej trójki. Różnice w czołówce są minimalne: każda zawodniczka z piętnastki może być liderką, ja też. Trzecie miejsce na świecie jest jak najbardziej realne, nawet mimo tego, że pojawiło się kilka groźnych rywalek.
Patrz też: Serena Williams kusi na plaży (ZDJĘCIA!)
- W poprzednim sezonie przytrafiały ci się porażki z dużo niżej notowanymi zawodniczkami. Teraz, jeśli przegrywasz, to tylko z czołówką. Zmieniłaś coś w przygotowaniach albo w podejściu?
- Od lat trenuję tak samo. Może mam więcej szczęścia, doświadczenia.
- W Krakowie brakuje obiektów treningowych, nie ma twardego kortu. Wciąż myślicie o budowie ośrodka tenisowego?
- Jak najbardziej, rozmawiamy o tym z miastem. Chcielibyśmy, żeby ten ośrodek powstał w Krakowie, władze na razie proponują nam ziemię poza miastem, więc czekamy na jakiś kompromis.
- Wreszcie masz kilka tygodni wolnego. Dobrze pobyć w Krakowie?
- Oj, wspaniale. To moje ukochane miasto, nigdzie nie czuję się tak dobrze. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła mieszkać gdzieś indziej.
- Nawet gdybyś mogła dzięki temu oszczędzić na podatkach?
- Z tymi rajami podatkowymi to nie jest tak hop-siup. To skomplikowany proces, zresztą u nas wcale nie jest tak źle, jak na przykład w Danii, gdzie płaci się 70 procent podatków. W Hiszpanii oddaje się połowę: dziewczyny śmieją się, że jeden mecz grają dla kraju, a drugi dla siebie.
- A w Polsce ile się płaci?
- Nawet nie wiem, szczerze.
- Co który mecz grasz dla Polski? Co trzeci?
- Chyba nawet nie tyle... Ale przecież ja już często na turnieju płacę 30 procent podatku, a potem od tego co zostanie sporo oddaję fiskusowi.
Patrz też: Agnieszka Radwańska została modelką
- W Miami po raz kolejny przegrałaś z Venus Williams. Czy kiedyś będziesz w stanie pokonać siostry Williams?
- To dziwne, bo one przeciwko mnie grają życiowe mecze. A potem Venus wychodzi na finał i nie trafia w kort. Jak to wytłumaczyć? Może się mnie boją (śmiech)? Taktyka na zawodniczki, które grają siłowo jest taka, żeby zmusić je do błędu. Ciężko to zrobić po serwisie ponad 200 kilometrów na godzinę.
- Jak spędzasz w domu czas wolny od treningów?
- Oglądam kolejny sezon serialu "Skazany na śmierć". Uwielbiam aktora Wentwortha Millera, który gra główną rolę. Ostatnio dowiedziałam się, że podobno jest gejem. Nie mogłam uwierzyć, załamałam się. Taki przystojniak! No więc przerzuciłam się na jego serialowego brata, czyli Dominica Purcella (śmiech).
- A w Polsce komu kibicujesz?
- Uwielbiam boks! Pasjonują mnie walki Adamka, Włodarczyka, Sosnowskiego, mocno trzymam kciuki za chłopaków. No i oczywiście oglądam też mojego krakowskiego kolegę - Kubicę.