Kiedy polska gwiazda pojawiła się w drzwiach terminalu A, tłumy fanów odśpiewały "Sto lat". Potem były życzenia, gratulacje, bukiety pięknych kwiatów, a Isia zrewanżowała się za gorące przywitanie, długo rozdając autografy i pozując z kibicami do wspólnych zdjęć.
- Grałam mecz po meczu i tak naprawdę nie myślałam, że będę w finale. Wychodziłam na kort i robiłam swoje - opowiadała o sukcesie w Londynie. - Potem dopiero zaczęło do mnie docierać, jak dużo udało się osiągnąć. Niezmiernie się cieszę, że mogę być częścią historii polskiego tenisa i że te 18 lat ciężkich treningów nie poszło na marne.
Po Wimbledonie polscy kibice zamartwiali się o zdrowie naszej gwiazdy, która nabawiła się zapalenia górnych dróg oddechowych, rozgrywając mecze przy padającym deszczu. - Na szczęście czuję się już trochę lepiej - uspokaja Agnieszka. - Trochę odpoczęłam we Włoszech i pomógł mi tamtejszy klimat. Mam nadzieję, że szybko będzie po chorobie - dodała wiceliderka światowego rankingu.
Isia wyznała, że nie miała jeszcze czasu, aby sprawić sobie prezent za sukces w Londynie.
- Miałam kilka dni wolnego, ale wszystko, co dobre, szybko się kończy. Zwłaszcza że igrzyska są za niecałe trzy tygodnie. Nie ma czasu na odpoczynek. Najpierw igrzyska, potem ważne turnieje w Stanach, US Open... Tak naprawdę odpocznę dopiero w listopadzie - przyznała.
Turniej olimpijski zostanie rozegrany na Wimbledonie - jej ulubionych kortach.
- Lubię tam grać i mam nadzieję, że forma będzie taka jak w Wimbledonie, ale wiadomo, że to zupełnie inny turniej, nie będzie tam słabych rywalek, a każda zagra najlepiej, jak potrafi - tonuje nastroje Agnieszka.
Gwiazda tenisa będzie chorążym podczas ceremonii otwarcia igrzysk. Do tej pory sportowcy, którzy nieśli polską flagę, kiepsko wypadali w walce o medale. - Słyszałam o tej klątwie, ale nie wierzę w takie rzeczy. To zwykły przesąd - ucina ze śmiechem Isia.