Agnieszka Radwańska

i

Autor: Eastnews Agnieszka Radwańska

Agnieszka Radwańska znika z ekranu, większości meczów "Isi" w 2013 roku nie pokaże żadna telewizja

2012-12-31 3:00

Po ponad dwóch miesiącach przerwy Agnieszka Radwańska (23 l.) wraca wreszcie do rywalizacji w cyklu WTA. Jednak stęsknieni za jej tenisem polscy kibice będą musieli obejść się smakiem. Żadna z naszych telewizji nie pokaże meczów Isi w turnieju w Auckland. I wygląda na to, że w 2013 roku nie zobaczymy większości spotkań czwartej rakiety świata.

Rozstawiona z numerem 1 Isia w pierwszej rundzie turnieju w Nowej Zelandii zmierzy się jutro z Francuzką Kristiną Mladenovic (nr 96 WTA). W minionych latach jej rywalizację w cyklu WTA mogliśmy śledzić w Eurosporcie, ale umowa WTA z tą stacją wygasła i nie udało się jej przedłużyć. Wszystko przez nową prezydent kobiecego tenisa Stacey Allaster.

- Szefowa WTA postanowiła dużo więcej zarobić. Zamiast umowy z jedną stacją pokazującą turnieje w całej Europie, próbuje sprzedawać pakiety meczów osobno w poszczególnych krajach. Tyle że oczekiwania finansowe WTA są zupełnie oderwane od rynkowej rzeczywistości - tłumaczy Witold Domański, komentator Eurosportu. - Zachowaliśmy prawa do trzech turniejów wielkoszlemowych: Australian Open, Roland Garros i US Open. Poza tym pokażemy na pewno kilka turniejów WTA niższej rangi. Czwarty Wielki Szlem, czyli Wimbledon, będzie można zobaczyć w Polsacie, który również starał się nabyć prawa do kobiecego cyklu. Bezskutecznie.

- Negocjacje w Polsce prowadzi w imieniu WTA szwedzka firma IEC. To wyjątkowo agresywny i nieprzyjemny pośrednik. Szwedzi podyktowali twarde warunki, licząc na dużą prowizję od sprzedaży, ale ich oferta była absolutnie nie do przyjęcia - zdradza Piotr Pykel, wiceszef sportu w Polsacie. - Problemem jest nie tylko wzięta z kosmosu cena. WTA żąda również, aby dana telewizja pokazywała wszystkie mecze, nawet te najmniej interesujące naszych widzów, po kilkadziesiąt godzin tygodniowo na żywo. Nie sądzę, żeby któraś z polskich telewizji była w stanie wziąć na siebie takie zobowiązanie.

Nie wiadomo, kto, i czy w ogóle ktoś, pokaże większość turniejów kobiecego cyklu, m.in. w Sydney, Miami, Indian Wells, Madrycie, Rzymie, Pekinie, Tokio... Zresztą podobny problem mają kibice tenisa w innych europejskich krajach. WTA zdołała sprzedać prawa tylko w kilku państwach. Jak na razie zamiast zarobić dużo więcej, traci fortunę. Może też stracić sponsorów, którzy pozbawieni telewizyjnej ekspozycji pewnie zrezygnują ze współpracy.

- Kto wie, być może WTA i jej pośrednik w końcu zmienią strategię, lepiej ocenią rynek i zamiast całego pakietu sprzedawać będą prawa do konkretnych turniejów w ofercie last minute. Cały czas jesteśmy zainteresowani tym produktem, ale teraz piłka jest po drugiej stronie - dodaje Pykel.

None

Najnowsze