Hubert Hurkacz ostatni mecz rozegrał 29 sierpnia, odpadając w 2. rundzie z US Open (6:7, 1:6, 5:7 z J. Thomsonem). Zaraz potem ogłosił, że kończy współpracę z Amerykaninem Craigiem Boyntonem, który był jego trenerem aż pięć lat. - To była niesamowita podróż i jestem dumny z tego, co udało nam się wspólnie osiągnąć. Cieszę się, że mogliśmy razem pracować, bo zrobiliśmy duże postępy. Teraz przyszedł czas na nowe możliwości - komentował to rozstanie Hubi, nr 8 ATP.
Wrocławianin na razie nie rozpoczął współpracy z nowym szkoleniowcem, co potwierdziła nam wczoraj osoba z jego zespołu. W Tokio pojawił się w towarzystwie swojego przyjaciela i sparingpartnera Mateusza Tarczyńskiego. Za nami losowanie drabinki. Polak zacznie w 1. rundzie (w środę lub czwartek), a jego rywalem będzie Amerykanin Marcos Giron (nr 47). Jeżeli Hurkacz pokona tę przeszkodę, w 2. rundzie wpadnie na Brytyjczyka Jacka Drapera (nr 20), sensacyjnego półfinalistę US Open.
Turniej w Tokio to jednak głównie rozgrzewka przed dużo ważniejszą imprezą. Już 2 października ruszą największe i najbardziej prestiżowe zawody w męskim tourze w tej części sezonu - ATP Masters 1000 w Szanghaju. Rok temu Hubi w wielkim stylu wygrał ten turniej (w finale 6:3, 3:6, 7:6 z A. Rublowem), zgarniając 1,26 mln dolarów i aż 1000 punktów w rankingu. Dlatego teraz jego występy w Japonii i przede wszystkim we wschodnich Chinach są bardzo ważne. Jeżeli zaprezentuje się słabo, spadnie mocno w rankingu, poza Top-10.