Iga Świątek w tym roku kalendarzowym nie dominowała na światowych kortach tak, jak w poprzednim. Po odpadnięciu w 4. rundzie US Open już była pewna utraty pozycji liderki rankingu WTA, a fani mogli być nieco zmartwieni. Tym bardziej, że powrót na kort w Tokio był naprawdę nieudany, ale Iga Świątek pokazała, że potrafi wychodzić z kryzysów – chwilę po szybkiej porażce w stolicy Japonii przystąpiła do turnieju WTA 1000 w Pekinie i ostatecznie wygrała go, doskakując pod koniec sezonu do Aryny Sabalenki. Gdy wystartował Turniej Mistrzyń, rozpoczęło się wielkie liczenie punktów – za zwycięstwo w tej imprezie można zgarnąć maksymalnie aż 1500 punktów! Losy rywalizacji ułożyły się w taki sposób, że w tej chwili wszystko zależy już tylko od polskiej tenisistki.
Sabalenka i Świątek spotkają się w półfinale. Tak samo było rok temu
Aryna Sabalenka niespodziewanie przegrała jeden mecz w fazie grupowej WTA Finals, co sprawiło, że z Jeleną Rybakiną walczyła bezpośrednio o awans. Białorusinka wygrała z Kazaszką i ostatecznie awansowała z drugiego miejsca – nie miało to większego znaczenia punktowego (za wygranie meczu w grupie jest 125 punktów), ale miało znaczenie w sprawie jej następnej rywalki.
Jako że Iga Świątek wygrała z Ons Jabeur i zanotowała trzy zwycięstwa w grupie, to wyszła z pierwszego miejsca i trafiła na Sabalenkę w półfinale. To oznacza, że wszystko zależy już tylko od naszej tenisistki – jeśli pokona Arynę Sabalenkę i wygra cały turniej, to awansuje na 1. miejsce w rankingu. Przegrana Polki teraz lub w finale kasuje tę możliwość. Dlatego też tak ważne jest, że Aryna Sabalenka przegrała jedno spotkanie w fazie grupowej – gdyby to ona wyszła z pierwszego miejsca, a później awansowała do finału, to nawet wygrana Świątek z Białorusinką w finałowej rywalizacji, nie zmieniłaby nic w kontekście rankingu.
Rok temu Świątek i Sabalenka także spotkały się w półfinale i niestety, wówczas lepsza była rywalka naszej zawodniczki. W drugim półfinale zmierzą się natomiast dwie Amerykanki – Jessica Pegula i Coco Gauff.