"Super Express": - Minęło już kilkanaście tygodni, od kiedy jesteś liderką światowego rankingu. Przyzwyczaiłaś się?
Karolina Woźniacka: - Sama nie wiem. Ciągle słyszę "numer jeden, numer jeden", więc chyba trochę się przyzwyczaiłam. Ale z drugiej strony, wciąż nie do końca do mnie dociera, jak duży sukces osiągnęłam. Przecież o pierwszym miejscu w rankingu marzy każda dziewczyna, która sięga po rakietę.
- To znaczy, że ty już nie masz marzeń do spełnienia?
- Skąd, całe mnóstwo! Na początek muszę udowodnić, że naprawdę jestem najlepsza na świecie i nie przypadkiem znalazłam się na pierwszym miejscu w rankingu.
- Jak chcesz to zrobić?
- To bardzo proste - trzeba wygrać wreszcie turniej wielkoszlemowy, co mi się nie udało. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale jako liderka rankingu muszę sobie stawiać ambitne cele.
- O czym jeszcze marzysz?
- Chciałabym mieć trochę więcej wolnego czasu, w 2010 roku praktycznie nie miałam wakacji. Tuż po zakończeniu sezonu miałam sporo różnych obowiązków jako liderka rankingu, podpisałam kilka kontraktów reklamowych.
Przeczytaj koniecznie: Wielki pech Rafała Sonika
- Między innymi z Turkish Airlines...
- To spore wyróżnienie, bo te linie lotnicze są reklamowane przez największe gwiazdy sportu: piłkarzy FC Barcelony, Manchesteru United czy Kobego Bryanta. Miło znaleźć się w takim gronie.
- Czego się spodziewasz po wielkoszlemowym Australian Open?
- Wszyscy będą chcieli ze mną wygrać. Ale to nic nie szkodzi, bo ja będę chciała wygrać ze wszystkimi. Moim celem na ten sezon jest zwycięstwo w turnieju wielkoszlemowym i spróbuję to osiągnąć już w Australii. Jestem zdrowa, w świetnej formie i pewna siebie. Myślę, że jestem już gotowa do wygrania Wielkiego Szlema.
- Jak ci się mieszka w Monte Carlo? Czemu przeniosłaś się tutaj z Danii?
- To idealne miejsce do życia. Przede wszystkim - jest ciepło, nie ma tu takich mrozów i śniegu jak w Danii albo Polsce. W Monte Carlo przez cały rok są świetne warunki do gry w tenisa. Poza tym tu jest bardzo spokojnie. Po ulicach chodzi tyle gwiazd, że jedna więcej nie robi różnicy (śmiech). W wielu krajach znana tenisistka nie może spokojnie przejść ulicą albo wejść do galerii handlowej, bo od razu ktoś prosi o zdjęcie, autograf. To miłe, ale męczące. Ja mam ledwie kilka tygodni wolnego w roku i wtedy potrzebuję spokoju.