Rok temu kibice sportowi musieli spotkać się z niecodzienną dla siebie sytuacją, bo ze względu na wybuch pandemii koronawirusa świat sportu w zasadzie zamarł. Zawody we wszelkich dyscyplinach zostały odwołane, a rozgrywki ligowe zawieszone. Przerwa dotknęła również tenis. Z powodu pandemii zdecydowano się przesunąć francuski Roland Garros. Ten odbył się późną jesienią. W tym roku miało być inaczej. Pierwotnie paryskie zawody miały rozpocząć się 23 maja. Data ta jest już jednak nieaktualna.
Gdy Radwańska pierwszy raz zobaczyła Hurkacza, wiedziała co się święci. Teraz kompletnie ją zaskoczył
Wielki turniej został przesunięty dokładnie o siedem dni. Wynika to z prośby rządu wystosowanej do organizatorów. We Francji ogłoszono trzeci lockdown i wielu ma nadzieję, że do czasu turnieju liczba zakażeń spadnie, a dzięki temu na trybunach pojawi się więcej kibiców. Ale nawet minimalne przesunięcie w kalendarzu tenisowym powoduje ogromne kłopoty. Przez to wiele innych turniejów zostanie odwołanych, a niektóre muszą liczyć się z gorszą obsadą.
Oburzenia nie kryją również sami zawodnicy. - To jakaś kara, że o wszystkim dowiadujemy się z mediów społecznościowych - zauważył Milos Raonic. W język nie zamierzała się gryźć reprezentantka Francji, Alize Cornet. - Nasza minister sportu to katastrofa. Nic do niej nie mam, jednak wciąć podejmuje złe decyzje. Zdaję sobie sprawę, że przesunięcie imprezy może sprawić, że na trybunach będzie więcej widzów, ale ta decyzja to narzucanie prawa turniejom, które zaplanowano po tym w Paryżu. Jest samolubna i niedobra dla wizerunku Rolanda Garrosa - powiedziała francuska o minister Roksanie Maracineanu.