"Super Express": Iga Świątek spełni na igrzyskach Paryżu swoje wielkie olimpijskie marzenie? W Tokio zamiast radości były łzy rozpaczy..
Lech Sidor: Wtedy Iga nie była tą Igą, z którą mamy do czynienia dzisiaj. Teraz jej priorytetem od początku były igrzyska. Na Wimbledonie w jej grze nie było widać zaciętości, bo potraktowany był tak, żeby go zagrać i zapomnieć. Dla mnie od początku było jasne, że koncentrowała się na Paryżu. To jej ulubione korty. Cztery tytuły tam walczyła i nie widzę przeszkód, dlaczego nie miałaby powtórzyć tego wyczynu.
- Iga postanowiła zamieszkać w hotelu, a nie w wiosce olimpijskiej, żeby trzymać się swoich rutyn z Roland Garros. To dobra decyzja?
- To jest chyba najlepszy pomysł z możliwych. Oczywiście Tomasz Majewski, szef polskie misji, musiał na to wyrazić zgodę, ale cel uświęca środki. Jeżeli to ma dać złoty medal, to dla mnie może nawet mieszkać w Raszynie i dolatywać codziennie samolotem. To jest dziewczyna, która lubi się wyciszyć, nie przepada za tłumem. Może to, że w Tokio była w centrum zainteresowania w tej wiosce, było jedną z przyczyn, dlaczego tak słabo jej poszło. Teraz warunki będzie miała wręcz wymarzone do tego, żeby zdobyć złoty medal. Jeżeli nie zgubi formy z Roland Garros, to tak naprawdę nie widzę rywalek, które mogłyby je zagrozić.
- Ale jest ogromna presja, bo wszyscy już jej wieszają ten złoty medal na szyi...
- No właśnie, przez tę presję poległa w Tokio z Paulą Bodosą. Dlatego po meczu widzieliśmy sceny, jak siedziała w cieniu i długo płakała. Tak bardzo jej zależało. Jednak teraz ma już kilka tytułów wielkoszlemowych. To już jest inna presja, bo są też doświadczenie i rutyna. I umiejętność wychodzenia z super trudnych sytuacji, jak choćby ostatnio w meczu z Naomi Osaka, gdy wysoko przegrywała i broniła piłki meczowej. Takie sytuacje bardzo wzmacniają zawodniczkę, a do tego Iga ma dobry zespół, który wie jak jej pomóc. Oczywiście cały naród znów czeka na sukces, ale teraz ta dziewczyna to udźwignie na swoich silnych barkach. Ważny będzie początek. Jak otworzy dobrze turniej, wygra pierwsze dwa mecze, to już potem nikt jej nie zatrzyma.
- Pamiętamy, co Iga wyprawiała na w tym sezonie na mączce, ale potem przyszła porażka na Wimbledonie po występie w niepokojąco słabym stylu. To niepowodzenie nie zachwieje jej pewności siebie?
- Ja bym tę porażkę zamiótł na zupełnie inną kupkę i w ogóle się tym nie przejmował. Zresztą sam często mówiłem, że Wimbledon dla Igi nie będzie priorytetem. Znamy Igę doskonale i śmiem twierdzić, że gdyby nie było tych igrzysk, to w życiu by w takim stylu nie przegrała. Tam właściwie nie było walki, było widać, że ona myślami jest gdzieś indziej i nawet nie mam o to do niej żadnych pretensji. Igrzyska są raz na cztery lata i ona też sobie zdaje sprawę, że w tak długim czasie może wydarzyć bardzo wiele, a teraz stoi przed nią wielka szansa. Gdyby igrzyska były dwa tygodnie po Roland Garros, bez tego Wimbledonu, to myślę, że moglibyśmy się już umawiać na wywiad po finale. Teraz troszkę znaków zapytania jest, ale nie takie, nad którymi trzeba się głęboko pochylić.