Zwycięstwo 7:6 (7-2), 6:3 nad Lukasem Dlouhym (25 l.) i Leanderem Paesem (35 l.) to jeden z największych sukcesów w karierze „Matki” i „Frytki”. Przy okazji to pierwszy w historii triumf polskiej pary w turnieju Masters.
Polacy nie mogli jednak dobrze uczcić zwycięstwa, bo po spotkaniu musieli... oddać mocz do kontroli antydopingowej. W czasie meczu obaj korzystali z toalety, więc nie było to takie łatwe.
– Siedzieliśmy w szatni chyba trzy godziny, każdy z nas musiał wypić po trzy litry wody – opowiada Mariusz.
Jutro polski debel zmierzy się z Kevinem Ullyetem (36 l.) i Jonasem Bjorkmanem (36 l.), którzy w sumie wygrali 11 turniejów wielkoszlemowych w debla. Rywale naszej pary to ich znakomici kumple, często razem trenują.
– To dla nas kolejny w tym sezonie mecz o wszystko – nie ukrywa Marcin.
To „wszystko” to awans do półfinału najbardziej prestiżowej imprezy sezonu i kolejne 15 tysięcy dolarów (pierwsze Polacy zarobili za zwycięstwo nad Dlouhym i Paesem).
– Do Szanghaju przyjechaliśmy po to, żeby walczyć o finał Turnieju Mistrzów – mówi wprost „Frytka”.