Łukasz Kubot, Roland Garros 2013

i

Autor: East News

Puchar Davisa: Polacy nie podskoczyli Kangurom

2013-09-16 4:00

Marzenia o Grupie Światowej trzeba odłożyć na przyszy rok. Bez kontuzjowanego Jerzego Janowicza (23 l.) polscy tenisiści mieli za mało argumentów, żeby zagrozić Australijczykom. W barażowym meczu w Pucharze Davisa przegrali 1-4 i to "Kangury" awansowały do elity.

Po piątkowych porażkach singlistów Polacy przegrywali 0-2, ale w sobotę nadzieje podtrzymali nasi debliści Marcin Matkowski i Mariusz Fyrstenberg. Kapitan Patrick Rafter przy korzystnym dla "Kangurów" wyniku zmienił skład australijskiej pary, zastępując fenomenalnego w piątek Lleytona Hewitta 18-letnim Nickiem Kyrgiosem.

- Potrzebuję świeżego Lleytona na niedzielne mecze singlowe. Gdyby zagrał debla, zmęczył się, a do tego przegrał, mielibyśmy problem. Czasami trzeba przegrać bitwę, żeby wygrać wojnę - tłumaczył Rafter.

Młodziutki Kyrgios, zanim opadł z sił, spisywał się rewelacyjnie, potwierdzając opinie ekspertów, że wkrótce może być wielką gwiazdą. - To prawdziwy diament - chwalił rywala Fyrstenberg.

Na szczęście nasi debliści w końcówce dramatycznego starcia wykorzystali ogromne doświadczenie, wygrywając z parą Kyrgios/Guccione 5:7, 6:4, 6:2, 6:7(5), 6:4.

W niedzielę Polacy potrzebowali dwóch zwycięstw - Łukasza Kubota z Bernardem Tomiciem i Michała Przysiężnego z Hewittem. I już po pierwszym pojedynku trzeba było przełknąć gorycz porażki.

Kontrowersyjnego Tomicia z równowagi nie wyprowadziła nawet skandalizująca książka jego sparingpartnera Thomasa Droueta, która ukazała się wczoraj w Australii. Pobity przez ojca tenisisty mężczyzna opisał w niej szczegółowo skomplikowane relacje 21-letniej gwiazdy z tatą, ofiarą wojny na Bałkanach. John Tomić przedstawiony został jako psychopata i sadysta mający niszczycielski wpływ na syna. Miał nawet zachęcać go, żeby ten... postrzelił się w nogę z wiatrówki i udowodnił w ten sposób, że jest już mężczyzną.

Prawdziwą dojrzałość Tomić pokazał wczoraj w Warszawie, deklasując Kubota. W drugiej partii Polak poderwał się do walki i po porywającej grze prowadził nawet 5:1. Co z tego, skoro potem nie wykorzystał kilku piłek setowych. Pozwolił rywalowi odrobić straty i wygrać w tie-breaku. - Nie miałem prawa przegrać tego seta. Biję się w piersi, sam jestem sobie winien - mówił przygnębiony Kubot po porażce 4:6, 6:7(5), 3:6, która przypieczętowała triumf Australii.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze

Materiał sponsorowany