Kolejne omdlenia zawodników, chłopców do podawania piłek i kibiców skłoniły organizatorów do podjęcia niezbędnych działań. Wczesnym popołudniem, gdy upał stał się już potwornie trudny do wytrzymania, mecze zostały przerwane. Spotkania toczyły się tylko na Road Lever Arena i Hisense Arena - dwóch największych kortach mających zasuwany dach. W cieniu spotkanie z Goworcową mogła też zagrać Radwańska.
Przeczytaj koniecznie: Australian Open 2014. Jak daleko zajdzie Agnieszka Radwańska? ANALIZA WOJCIECHA FIBAKA
- W szatni wszyscy mówią tylko o tym, że jest strasznie gorąco. Niektóre dziewczyny po meczach czy treningach nie są w stanie wydusić z siebie słowa. Łatwo poznać, kto przed chwilą grał albo ćwiczył, bo po powrocie z kortów wszyscy są cali czerwoni - powiedziała Isia, która po ograniu Goworcowej przyznała, że myśli już tylko o kąpieli w wannie pełnej lodu.
Przeciwko Białorusince Agnieszka spisała się znakomicie. W pierwszej partii rywalka była kompletnie bezradna. Dopiero w drugim secie nawiązała walkę, ale w końcówce górę wziął spryt Polki.
- Zaczęłam naprawdę dobrze, ale potem, gdy rywalka zaczęła grać bardziej agresywnie, niepotrzebnie cofnęłam się jeden krok i nagle przegrywałam 0:2. Dlatego cieszę się bardzo, że udało mi się odrobić straty i wygrać spotkanie w dwóch setach - dodała Isia, którą cieszą też prognozy pogody. W sobotę, gdy w III rundzie zagra kolejny mecz, ekstremalne upały mają się skończyć. - Podobno ma być już normalnie. To dobra wiadomość - stwierdziła.
Jej rywalką będzie Anastazja Pawliuczenkowa (nr 30 WTA). Wysoka (179 cm) i silna Rosjanka zmierzyła się z Isią w III rundzie ostatniego US Open. Spotkanie było zacięte, a Polka zamęczyła w końcu agresywnie grającą przeciwniczkę genialną defensywą (6:4, 7:6). - Agnieszka biegała po korcie jak jakaś filmowa superbohaterka. Była wszędzie - kręciła wtedy z niedowierzaniem głową Pawliuczenkowa w rozmowie z wysłannikiem "SE".