"Super Express": - Były wspaniałe sukcesy, ale też bolesne rozczarowania. Jak pan podsumuje miniony sezon?
Kim Tiilikainen: - Celem było pozostanie w pierwszej "40", a ideałem miejsce w "30". Jerzy jest 21., więc rok uważam za bardzo dobry, szczególnie biorąc pod uwagę to, że był to dla niego bardzo trudny sezon. Musiał sobie radzić z coraz większą presją oczekiwań, a po sukcesie w Paryżu jego życie wywróciło się do góry nogami.
- Mats Wilander w czasie US Open powiedział "Super Expressowi", że Janowicz ma wielki potencjał i jego zdaniem już wkrótce wygra wielki turniej. Ale pytany, czy Polak może zostać numerem 1, odparł, że nie, bo Jerzy świetne występy zbyt często przeplata wpadkami.
- Szanuję opinię Wilandera i rozumiem, czemu tak uważa, ale nie mogę się z nim zgodzić. Solidność i regularność pojawią się automatycznie z czasem. To kwestia doświadczenia, które teraz Jerzy ma małe, ale które będzie rosło z turnieju na turniej. Jego wielką siłą jest to, że nawet jak nie ma dobrego dnia, wciąż jest niebezpieczny dla każdego rywala. Z czasem nauczy się to coraz lepiej wykorzystywać. Trzeba być cierpliwym. Pozycja numer 1 to bardzo ambitny cel. Musi zadziałać wiele czynników - zdrowie, trochę szczęścia, gdy losy ważnych meczów rozstrzygają się w kilku piłkach. Ale potencjał Jerzy ma ogromny, nawet żeby wspiąć się na sam szczyt.
Gorące wspólne wakacje Jerzyka i Marty Domachowskiej. ZOBACZ ZDJĘCIA
- Podobno Rafael Nadal już dawno nie był tak zestresowany jak przed ostatnim starciem z Jerzym w Paryżu (Hiszpan wygrał 7:5, 6:4, red.). Potem przyznał, że bardzo się bał Polaka...
- To prawda. Inni rywale z czołówki też nie lubią z Jerzym grać, bo wiedzą, że ma w rękach tak potężną broń, że jest w stanie zagrozić każdemu. W starciu z nim ciężko kontrolować przebieg meczu, wszystko tak naprawdę zależy od niego. Kiedy trafia, niewiele możesz zrobić. Dlatego tak bardzo się go boją.
- Pod koniec sezonu najedliśmy się strachu, gdy przyplątała się kontuzja kręgosłupa...
- Wszystko już jest pod kontrolą, ale w karierze tenisisty nigdy nie wiesz, co przyniesie ci kolejny dzień. W tenisie kontuzje zdarzają się często. Obciążenia organizmu są bardzo duże, do tego dochodzą te wszystkie podróże. Najgorsze, co się może przytrafić, to poważna kontuzja, przez którą możesz stracić np. pół roku i pozycję, na którą ciężko pracowałeś. Dlatego teraz Jerzy jeździ na turnieje z fizjoterapeutą, który pomoże mu zapobiegać urazom. Jeśli ich unikniemy i dobrze przygotujemy się do sezonu, następny rok będzie naprawdę wspaniały.