Vinci sprawiła na początek weekendu wielką niespodziankę. Być może sensację. A może coś jeszcze większego. Za wcześnie by to oceniać. Skromna Włoszka zatrzymała w półfinale US Open Serenę Williams w trzech setach 2:6, 6:4, 6:4 i tym samym odebrała jej możliwość zakończenia sezonu z Wielkim Szlemem - przyznawanym nieoficjalnie za wygranie czterech największych turniejów w jednym sezonie - Australian Open, French Open, Wimbledon, Us Open.
Narzeczona Artura Szpilki: Mówię NIE imigrantom
Dla zawodniczki z USA, która kolejny raz zmobilizowała się i wróciła do nieosiągalnej dla reszty stawki formy, to prawdziwa tragedia. Kolejnej okazji do powtórzenia sukcesu może juć nie być. - Szkoda mi jej. Jest niekwestionowanym numerem jeden. Być tak blisko wygrania Wielkiego Szlema i przegrać w półfinale... Co ja mogę powiedzieć - stwierdziła później zawodniczka z Włoch.
Vinci - specjalistka od debla
I wyglądała, jakby przynajmniej kogoś zamordowała. Tymczasem powinna się cieszyć. Dla 32-letniej Włoszki to dopiero pierwszy podobny wynik w karierze. Do tej pory najwyżej w rankingu WTA była w 10 czerwca 2013 roku. Zajmowała wówczas jedenastą lokatę. Lepiej radziła sobie do tej pory w zawodach deblowych, gdzie wygrywała na wszystkich największych tenisowych arenach.
W finale US Open Roberta Vinci zagra z... Flavią Penettą. Tak, nie mylicie się. W USA wraca klimat z lat 30. Przynajmniej na kortach tenisowych. W finale dojdzie bowiem do wewnętrznej rywalizacji dwóch Włoszek.