Iga Świątek i Danielle Collins rozegrały już 7 meczów na poziomie WTA, z czego aż dwa w tym roku. Dwukrotnie górą była Polka, choć w pierwszej rundzie Australian Open musiała się nieźle napocić i wygrała dopiero po trzech setach. Zresztą to właśnie w Melbourne Collins odniosła jak dotąd jedyne zwycięstwo ze Świątek - w pamiętnym półfinale AO 2022. Od tamtej pory kibice raszynianki zawsze z niepokojem spoglądają na drabinkę, w której ich ulubienica znajduje się obok Amerykanki. A teraz powodów do obaw będzie jeszcze więcej, bo 30-latka, która w styczniu po porażce z Igą w AO zapowiedziała zakończenie kariery po tym sezonie, weszła na niesamowity poziom. Tydzień temu w znakomitym stylu wygrała turniej WTA 1000 w Miami, a w niedzielę odniosła kolejny prestiżowy triumf na mączce w Charleston. Dzięki temu zwycięstwu awansuje na 15. miejsce w rankingu WTA i przed najważniejszymi turniejami na kortach ziemnych urasta do miana najgroźniejszej rywalki Świątek. I to pomimo zbliżającej się emerytury, która ma związek m.in. z poważnymi problemami zdrowotnymi.
Danielle Collins kończy karierę przez uciążliwą przewlekłą chorobę
Świetne wyniki Collins sprawiły, że dziennikarze zaczęli dopytywać, czy na pewno zakończy karierę, czy być może te sukcesy będą miały wpływ na jej decyzję. - Nie, ale myślę, że to naprawdę interesujące, że w wielu różnych sytuacjach musiałam uzasadniać powody przejścia na emeryturę. Żyję z przewlekłą chorobą zapalną, która wpływa na zdolność do zajścia w ciążę, i to głęboko osobista sytuacja. Od czasu do czasu to wyjaśniam - zdradziła wprost amerykańska tenisistka, cytowana przez Sport.pl. Życie prywatne jest dla niej ważniejsze niż kariera i właśnie dlatego podjęła taką decyzję. - Cieszę się swoją karierą. Świetnie się bawię. Uwielbiam tu przyjeżdżać i rywalizować. Ale ostatecznie to naprawdę ważna, życiowa decyzja. Myślę, że to powinno być całkiem zrozumiałe - podsumowała.