Bomba wybuchła na ubiegłorocznym US Open. Po porażce w I rundzie Dellacqua tłumaczyła się dziennikarzom, dlaczego przez dwa miesiące nie grała w żadnych turniejach.
- Kontuzja? Nie, nie byłam kontuzjowana. Po prostu ja i moja partnerka trzy tygodnie temu zostałyśmy mamami. Urodził nam się synek, więc miałam ważniejsze rzeczy na głowie - odparła jakby nigdy nic, wprawiając w osłupienie przedstawicieli mediów.
Zobacz również: Wimbledon 2014. Michał Przysiężny przegrał z Lleytonem Hewittem
Potem zradziła, że jej życiowa partnerka Amanda 1 sierpnia 2013 roku urodziła małego Blake'a Benjamina i że obie są bardzo szczęśliwe.
- Tak, jestem lesbijką. To nie był żaden sekret, który starałam się ukryć przed światem. Po prostu nikt mnie o to nie pytał - dodała sympatyczna Casey, która ostatnio jeździ po świecie z małym synkiem. Macierzyństwo jej służy, w tym roku ma świetne wyniki. - Od kiedy jeżdżę z synkiem na turnieje, przegrałam naprawdę mało meczów, więc on chyba jest moim szczęśliwym talizmanem - uśmiecha się Dellacqua.
Mały Blake w czasie starcia z Radwańską szczęścia jednak Australijce nie przyniósł. Polka tylko w pierwszym secie miała lekkie problemy, prowadziła 5:1, ale roztrwoniła niemal całą przewagę. W drugiej partii już ośmieszała rywalkę. - Dużo pięknych wspomnień odżyło - przyznała po meczu Isia, która rozegrała mecz na słynnym korcie centralnym, gdzie zachwycała w finale (2012) i półfinale (2013) Wimbledonu.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail