W Australian Open Agnieszka Radwańska miała udowodnić, że zły sezon i słabą formę ma już za sobą. Niestety odpadła dość szybko, bo w trzeciej rundzie i od tamtej pory, czyli przez trzy kolejne tygodnie, nie pokazała się na korcie. W poniedziałek wróciła do rywalizacji przy okazji turnieju WTA w Doha. Jej pierwszą rywalką na tej imprezie będzie Niemka Mona Barthel, z którą Polka mierzyła się do tej pory dwa razy i dwukrotnie wygrała.
Tym razem już początek rywalizacji w Katarze pokazał, że Isi o triumf nie będzie łatwo. Niemka walczyła o każdą piłkę i choć często popełniała własne, niewymuszone błędy, to momentami odpowiadała zagraniami z najwyższej półki. Krakowianka w premierowym secie zdołała ugrać zaledwie trzy gemy, a schodzącej do swojej ławki Barthel towarzyszył całkiem uzasadniony uśmiech.
Ten szybko zszedł Niemce w drugiej partii. Agnieszka Radwańska popełniała mniej błędów i wyszła na prowadzenie 5:2. Będąc o krok od triumfu, krakowianka zaczęła znowu psuć. Na szczęście dała rywalce wygrać jeszcze tylko jednego gema i ostatecznie Polka wygrała 6:3. Doszło więc do decydującego, trzeciego seta. Dobrą wiadomością dla kibiców znad Wisły było to, że Barthel bardzo dużo psuła i widać po niej było zmęczenie.
Decydująca partia przyniosła najwięcej emocji. Przy stanie 4:2 dla Polki, sędzia źle policzyła punkty i obwieściła zakończenie gema na korzyść rywalki. Na tablicy pojawił się więc rezultat 4:3. Radwańska nie mogła pogodzić się z tą decyzją i ostatecznie przyznano jej rację. Wróciła do walki i wyszła na prowadzenie 5:2. Gdy wydawało się, że nic nie odbierze jej zwycięstwa, wyraźnie spuściła z tonu. Dała się dogonić rywalce mimo kilku piłek meczowych. Ostatecznie wykorzystała dopiero dziesiątą i wygrała w trzeciej odsłonie 7:5.
ZOBACZ: Jerzy Janowicz wrócił na kort. Trenował z Agnieszką Radwańską
AGNIESZKA RADWAŃSKA - MONA BARTHEL 3:6, 6:3, 7:5