Pytań jest wiele, a najważniejsze brzmią: co wstrzyknięto Damianowi Kuligowi i Tony'emu Taylorowi, dlaczego ktoś z ukrycia to sfilmował i czemu nie zgłoszono do komisji dokonania zabiegu, który można wykonać tylko za stosownym zezwoleniem?
"Film, który pojawił się w sieci, jest niepokojący. Przedstawia zawodników, którym podawane są według wstępnej oceny infuzje dożylne, które są metodą zabronioną. Po analizie materiału wideo zakładamy, iż pojemność podawanego płynu jest większa niż 50 ml" - stwierdził w oświadczeniu Michał Rynkowski, dyrektor biura komisji.
Przeczytaj również: ZŁOTA SETKA 2013. Tylko u nas PRAWDZIWA lista zarobków polskich sportowców!
Przedstawiciele Turowa twierdzą, że nie doszło do przekroczenia przepisów i że w kroplówce był płyn elektrolitowy. - Po weryfikacji przepisów antydopingowych mogę powiedzieć, że nie mamy sobie nic do zarzucenia. Jesteśmy przekonani, że nasi zawodnicy i fizjoterapeuta nie złamali przepisów antydopingowych - komentuje Waldemar Łuczak, prezes Turowa.
Innego zdania jest profesor Jerzy Smorawiński, szef komisji ds. zwalczania dopingu w sporcie.
- Bez względu na rodzaj podawanej substancji już sama infuzja powyżej 50 ml jest naruszeniem przepisów antydopingowych i stanowi podstawę do wszczęcia postępowania - mówi "Super Expressowi". - Z punktu widzenia medycyny trzeba to robić w sterylnych warunkach szpitalnych, co nie miało miejsca w tym przypadku.