Dym, ciemne folie i helikopter z ciałami. Najnowsze ZDJĘCIA z miejsca śmierci Kobe Bryanta

O tym, że Kobe Bryant nie żyje amerykańskie media zaczęły pisać w niedzielę wieczorem. Tragiczne informacje pojawiły się jeszcze zanim komunikat w sprawie wydały odpowiednie służby. Kilkadziesiąt minut później nadzieja w kibicach z całego świata umarła. Oficjalnie potwierdzono, że Kobe Bryant znajdował się na pokładzie prywatnego helikoptera, który runął na ziemię w Kalifornii. Z wiadomości przekazywanych przez świadków wynikało, że katastrofy nikt nie przeżył, co później się potwierdziło. W nocy polskiego czasu szef strażaków na konferencji prasowej przekazał, że na pokładzie znajdowało się łącznie 9 osób - 1 pilot i 8 pasażerów. Potwierdził również, że nikt nie ocalał.

Mimo, że na miejscu szybko pojawiła się ekipa ratunkowa, to nie mogła nic wskórać. Według relacji świadków, helikopter najpierw zapalił się w powietrzu, a następnie spadł na ziemię. Kobe Bryant nie miał żadnych szans, podobnie jak jego 13-letnia córka, z którą podróżował na trening koszykówki. Na miejscu pracowali dziennikarze oraz fotoreporterzy. Udało się uchwycić kilka kadrów, na których widać m.in. worki, do których pakowano ciała ofiar oraz pracujących przy katastrofie funkcjonariuszy.

Kobe Bryant był legendą koszykówki. Przez całą swoją karierę występował w barwach Los Angeles Lakers. Z tą ekipą zdobył 5 tytułów mistrza NBA, a w latach 2009 i 2010 wybrano go MVP finałów. Profesjonalną karierę zakończył w 2016 roku. W chwili śmierci Kobe Bryant miał 41 lat.