Doktor Wehling twierdzi, że skuteczność jego metody "przy właściwym doborze pacjenta" sięga 90 procent. Procedura wygląda tak, że z żyły pacjenta pobiera się kilkadziesiąt mililitrów krwi, a potem ogrzewa, dzięki czemu we krwi pojawiają się dodatkowe proteiny. Następnie materiał wędruje do wirówki, po czym odpowiednio wzbogacony jest wstrzykiwany w bolące miejsce. Zdaniem Wehlinga pomaga to wyeliminować zapalenia i eliminuje konieczność operacyjnego leczenia.
Specjaliści zwracają jednak uwagę, że linia między czysto terapeutyczną wymianą krwi a jej dopingiem jest bardzo cienka. - Manipulowanie krwią w sporcie jest wyraźnym dopingiem - twierdzi w rozmowie z magazynem "Sport Bild" biolog molekularny, prof. Werner Franke.
W myśl kodeksu Światowej Agencji Antydopingowej od początku 2012 r. zabronione jest pobieranie, manipulacja i ponowne wprowadzanie jakiejkolwiek ilości krwi do układu krążenia.