Marcin Gortat: Biznes to biznes. Wiem, że mogą mnie wymienić [ZDJĘCIA]

2017-09-28 8:45

Niespełna trzy tygodnie przed startem sezonu NBA Marcin Gortat (33 l.) opowiedział nam o przygotowaniach, huraganie Irma, prezydencie Dudzie i dinozaurach w Polskim Związku Koszykówki. - Zdaję sobie sprawę, że Washington Wizards mogą mnie wymienić na innego zawodnika i będę musiał zmienić drużynę. Biznes jest biznes i ja to doskonale rozumiem - nie ukrywa polski koszykarz.

"SE": - Jak idą przygotowania do nadchodzącego sezonu?

Marcin Gortat: - Jak do tej pory były trochę chaotyczne, bo każdy z nas trenował na własną rękę. Przed obozem treningowym graliśmy trochę meczów między sobą i mogliśmy popracować też nad kondycją. Teraz zaczynamy już ostro trenować.

- Jak twoja forma?

- Buduje się powoli. Pełna forma koszykarska przyjdzie wraz z tymi trzema tygodniami ostrych treningów przed sezonem. Ważne, że w czasie ostatnich wakacji naprawdę bardzo dobrze odpocząłem. Dużo podróżowałem w nieznane mi dotychczas zakątki i ładowałem akumulatory. Znów jestem głodny gry.

- Za dwa lata kończy ci się kontrakt z Wizards. Co dalej?

- Mam swoje prywatne plany, które chciałbym zrealizować. Trudno powiedzieć, czy będę dalej grał w NBA, ale na pewno jestem już u schyłku swojej kariery. Jestem najstarszym zawodnikiem w tej drużynie, weteranem. Mam tu jeszcze dwa lata i zobaczmy, co się wydarzy. Fizycznie czuję się wspaniale i ciągle mam coś do zaoferowania drużynie. Ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, że mogą mnie wymienić na innego zawodnika i będę musiał zmienić drużynę. Biznes jest biznes i ja to doskonale rozumiem.

- Żałujesz, że już nie grasz w kadrze?

- Nie można tego rozpatrywać w takich kategoriach. Gra dla polskiej reprezentacji jest dla mnie już zamkniętym rozdziałem. Pozostał pewien niedosyt, ale tego już się nie da zmienić. Zostawiłem tam swojego godnego następcę - Przemka Karnowskiego.

- On ma jeszcze szansę zagrać w NBA?

- Tak, wie, co musi poprawić i drzwi do tej ligi nie są dla niego zamknięte. Będzie znowu próbował.

- A ty nie spróbujesz zostać prezesem Polskiego Związku Koszykówki?

- Nie mam takich ambicji. W Polsce mam fundację, dzięki której robię dużo dla polskiej koszykówki, myślę, że niekiedy trochę więcej niż związek. Bycie prezesem nic nie zmieni, jeśli nie zmienią się ludzie, którzy na to stanowisko cię wybierają. Wydaje mi się, że nie wszystkie "dinozaury" jeszcze tam wyginęły. Do tego ta instytucja, z tego, co wiem, jest bardzo zadłużona.

- Zawsze możesz pomóc spłacić te długi...

- Niech to zrobią ci, którzy je zaciągnęli.

- Jak się mają twoje domy na Florydzie po huraganie Irma?

- Na szczęście moje domy nie ucierpiały. Huragan spowodował, że przez trzy dni nie miałem prądu, wszędzie leżały ogromne gałęzie i nawet całe drzewa. Mojemu sąsiadowi przewrócił się płot, który niedawno postawił. W moim drugim domu przy jeziorze woda podniosła się niemalże o metr i wdarła się na pomost, gdzie mam przycumowany sprzęt.

- Co sądzisz o amerykańskich sportowcach, którzy ostatnio krytykują prezydenta Donalda Trumpa?

- Sportowcy jako osoby publiczne mają niewątpliwie prawo do wyrażania swoich opinii, ale powinni też zwracać uwagę na to, jakim językiem operują. Ja mam ogromny szacunek dla polskiego prezydenta Andrzeja Dudy i dla wartości, które reprezentuje. Jestem bardzo dumny, że mamy taką głowę państwa. Nieraz miałem okazję z nim porozmawiać.

Zobacz: Aleksander Balcerowski zrobił kolejny krok na drodze do NBA

Przeczytaj: Polski zawodnik handlował narkotykami w zespole? Usłyszał zarzuty

Sprawdź: Mariusz Wach poznał kolejnego rywala. Powalczy w Święto Niepodległości

Najnowsze