Marcin Gortat: Mam nadzieję, że Nash nie połamie mi palców - WYWIAD

2010-12-21 7:00

Tuż po przenosinach z Orlando do Phoenix polski środkowy Marcin Gortat opowiada nam o pierwszych wrażeniach i nadziejach związanych z grą w drużynie Suns. Zdradza nam również, dlaczego na koszulce będzie miał teraz inny numer niż w Orlando...

Super Express - Mam ci gratulować czy składać kondolencje z powodu transferu z Orlando Magic do Phoenix Suns?
Marcin Gortat (26 l.): - Jak najbardziej gratulować (śmiech). Wiedziałem, że odejdę, ale nie do końca miałem pewność, że pójdę właśnie do Phoenix. Kiedy już się dowiedziałem, na początku trochę mi się popsuł nastrój. Ale ten lekki smutek szybko minął i zacząłem się naprawdę cieszyć!

- Nie żal ci było zostawiać swój dom w Orlando? Dopiero co go urządziłeś.
- Żal, ale co zrobić? Orlando na zawsze pozostanie moim domem w USA, będę tam mieszkał poza sezonem. Jestem ciągle mieszkańcem Florydy, bo tam rozliczam się z podatków. Nie ma mowy o sprzedaniu tego domu czy wynajęciu. Pozostał pod dobrą opieką.

Przeczytaj koniecznie: Skra Bełchatów w finale Klubowych Mistrzostw Świata!

- Masz już plan, jak wygryźć ze składu Robina Lopeza, środkowego Phoenix Suns?
- Nie nazwałbym tego wygryzaniem, a walką o miejsce w drużynie. Będzie to dla mnie na pewno nowe wyzwanie. Lopez nie jest Dwightem Howardem, ale walka z nim nie będzie łatwa. Jest to bardzo dobry, perspektywiczny zawodnik, który - podobnie jak ja - jeszcze się rozwija. To będzie interesujące starcie. Nie mogę się już doczekać pierwszego meczu, na samą myśl dostaję skrzydeł. Jestem bardzo podekscytowany.

- Dlaczego będziesz grał z numerem czwartym na koszulce?
- To numer mojego koszykarskiego mentora Sashy Obradovicia, u którego grałem w Niemczech. Drugi powód jest bardziej praktyczny. Kiedy dawałem kilkadziesiąt autografów i musiałem napisać "13" (nr Gortata w Orlando - red.), zajmowało mi to bardzo dużo czasu. Czwórkę będzie się pisało dużo szybciej.

- Phoenix ma gorszy bilans niż Orlando. Na mistrzowski tytuł w tym sezonie raczej nie możecie liczyć...
- Phoenix jest bardzo dobrą drużyną w ataku, ale kuleją trochę w obronie i mam nadzieję im pomóc. Styl gry Suns bardzo mi odpowiada i wiem, że szybko się zaaklimatyzuję. Trudno jest w grudniu przewidywać wyniki mistrzostwa NBA.

- Podobno to Dwight Howard sugerował działaczom Orlando zmiany kadrowe. To prawda?
- Nic mi o tym nie wiadomo, a jeśli nawet tak było, to jestem wdzięczny Dwightowi, że to dzięki niemu znalazłem się w Pheonix.

- Z takim rozgrywającym jak Steve Nash chyba jeszcze nie grałeś. Boisz się spotkania z gwiazdą Phoenix?
- Ja się niczego w życiu nie boję. Ale kiedy grasz z Nashem, musisz być bardzo czujny, by piłka podana przez niego nie złamała ci na przykład palców. Podaje niespodziewanie, szybko i piekielnie mocno. Jest wspaniałym zawodnikiem i liderem. Nie mogę się doczekać, kiedy go poznam. Do tej pory rozmawiałem jedynie telefonicznie z szefem drużyny i trenerem Suns.

Najnowsze