Polacy wypadli dobrze w ostatnich meczach towarzyskich. Walczyli do końca i ulegli minimalnie mistrzom Europy i wicemistrzom olimpijskim, Hiszpanom, a podczas turnieju w Antwerpii nie przegrali żadnego meczu, pokonując Belgię oraz wyżej notowane teamy Izraela i Włoch. Gortat cieszy się nie tylko z wyniku sportowego, ale i z tego, że stan jego kontuzjowanej w marcu stopy wraca do normy po długiej rehabilitacji.
Nic go nie boli
- Moja stopa czuje się bardzo dobrze - zapewnia nasz jedynak w NBA. - Nic mnie nie boli, wszystko jest w porządku, muszę tylko kontynuować zabiegi. W Stanach wzmacniałem się na siłowni, byłem na badaniach, by upewnić się, że nie ma pęknięcia czy naciągnięcia. Jeśli teraz cokolwiek będzie bolało, to wyłącznie ze zmęczenia.
Marcin Gortat zdobył 20 pkt przeciwko Belgom i 17 z Włochami. To pierwsze spotkanie rozegrał niemal prosto po wylądowaniu w Europie.
Zagrał po dłuższej przerwie
- W samolocie długo siedziałem, dlatego od razu chciało mi się grać i w meczu z Belgią miałem siły do biegania - śmieje się Gortat. - Przeciwko Włochom nie było już tak różowo, brakowało chyba koncentracji, trochę się rozluźniliśmy, ale najważniejsze, że wygraliśmy - dodaje środkowy Phoenix Suns, który zagrał na poważnie po raz pierwszy od pięciu miesięcy.
- Czuję ogromny głód koszykówki. Zakładałem, że teraz chwilę odpocznę przed turniejem w Lublinie, ale od razu chcę wrócić na salę, tak bardzo brakuje grania - przekonuje łodzianin. - W kadrze jest dużo pozytywnych emocji, jesteśmy coraz bardziej podekscytowani tym, co prezentujemy, ale nie popadajmy w przesadę. Jeszcze sporo pracy przed nami. Trzeba pracować nad zagrywkami, określonymi nawykami, bo czasem jesteśmy jeszcze zagubieni. Nie myślimy jeszcze o starcie w mistrzostwach Europy - komentuje Gortat.