"Super Express": - Jak spędzisz nadchodzące święta?
Marcin Gortat: - Będzie to dla mnie dzień jak co dzień. Będę trenował, ale na pewno zjem też świąteczne śniadanie w klubie. Na pewno zadzwonię do rodziny w Polsce i złożymy sobie życzenia. Ale dla mnie będzie to normalny dzień.
- Polejesz kogoś wodą? Podzielisz się jajkiem?
- Nie, bo w USA nie ma takich zwyczajów i od kilku lat zanikły też w moim życiu. Ale tęsknię za nimi, brakuje mi prawdziwych rodzinnych świąt, spotkań przy stole. Cóż, na razie moje życie jest podporządkowane koszykówce. Myślę, że kiedy przejdę na emeryturę, wrócę do tych świątecznych zwyczajów. Ale do emerytury jeszcze mam kawałeczek.
NBA: Gortat trafiał jak szalony! Waszyngton dał lekcję Filadelfii [SKRÓT WIDEO]
- Jak duży?
- Myślę, że minimum cztery lata.
- Dostaliście się do play-off NBA. Była impreza z tego powodu?
- Jaka?
- No, oblewanie!
- (śmiech) To się robi po wygraniu mistrzostwa NBA!
- Rozegrałeś już 75 meczów w tym sezonie. Jesteś zmęczony?
- Nie da się ukryć, że gra w NBA jest bardzo intensywna i wyciąga z człowieka bardzo dużo. Gram bez przerwy, w całym sezonie bez przystanków, nie miałem żadnej przerwy spowodowanej kontuzją.
- Ostatnio amerykańscy komentatorzy po jednym z twoich meczów mówili, że Marcin Gortat uważa już na to, co mówi. Co mieli na myśli?
- Ja po prostu nie rozmawiam już prawie z mediami.
- A teraz co robisz?
- Przysługę (śmiech).