"Super Express": - Jako jedyni wygraliście wszystkie przedsezonowe mecze. Tacy silni jesteście?
Marcin Gortat: - Na pewno jesteśmy mocniejsi niż rok temu, dołączyło do nas bowiem wielu dobrych koszykarzy, wybranych z myślą o wzmocnieniu zespołu. Ale te mecze przedsezonowe... nic nie znaczą, to tylko przygotowanie do regularnych rozgrywek.
- Z nowych największą gwiazdą jest Vince Carter...
- To bardzo dobry gracz, a poza parkietem przyjazny i miły facet. Poznałem go, zanim przyszedł do Orlando. Fantastyczny gość.
- W przedsezonowych meczach grałeś po 15-20 minut. Czy jest szansa, byś grał więcej?
- Raczej nie, myślę, że mój przedział czasowy to 10-15 minut. Może się to zmienić tylko wtedy, gdyby Dwight (Howard - przyp. red.) doznał kontuzji albo miał dużo fauli w czasie gry.
- Powiedziałeś kiedyś, że jesteś jak "tykająca bomba", w trakcie sezonu możesz bowiem zostać oddany do innego klubu. Boisz się tego?
- Nie. Już dawno przestałem się tego obawiać. Zależy mi tylko i wyłącznie na tym, by coraz lepiej grać w koszykówkę. To bowiem jedyna rzecz, którą mogę kontrolować. A czy zostanę w klubie, to zależy od jego właścicieli. Jeśli drużyna będzie wygrywać, to nie widzę powodu, dla którego miałbym być przetransferowany do innego zespołu.
- Czy trener Van Gundy rozmawiał z tobą o roli, jaką masz pełnić w zespole?
- Mam być zmienikiem Dwighta, moja sytuacja tu raczej się nie zmieni.
- Kto zostanie mistrzem NBA w tym sezonie?
- Orlando, ale musimy pokonać Lakersów.
- Grasz już w NBA 2 lata. Czego się przez ten czas nauczyłeś, jakie były najmilsze i najsmutniejsze momenty?
- Najważniejszym doświadczeniem była możliwość wystąpienia w finale NBA. Są wybitni zawodnicy grający w NBA po 8-10 lat i nie dane im było zagrać w finale. Mnie się to już udało. Miłe były też chwile, gdy zdobyłem pierwsze punkty dla Orlando, na oczach mojej mamy siedzącej na trybunach. Nauczyłem się też w NBA pokory i cierpliwości. A najsmutniejszy był okres, gdy siedziałem za ławką rezerwowych Orlando i oglądałem mecze ubrany w garnitur.
- Trener Katzurin już nie poprowadzi reprezentacji Polski. Czy masz jakiegoś faworyta, który mógłby go zastąpić?
- Na pewno fantastyczną osobą na to stanowisko byłby Sasza Obradovic. Ręczę za niego swoim nazwiskiem. To trener wielkiej klasy, z międzynarodowym doświadczeniem. On byłby najlepszym kandydatem do poprowadzenia reprezentacji Polski.