Obok lidera Wizards Johna Walla (24 pkt i 5 "trójek") na parkiecie dzielił i rządził Gortat, autor 19 pkt i 12 zbiórek. To drugie z rzędu double double reprezentanta Polski w nowym klubie.
Nasz jedynak w NBA od razu po spotkaniu podziękował polskim fanom, którzy mimo późnej pory oglądali spotkanie w kraju. "Dziękuję nocnym kibicom za wsparcie. Zwalcie na mnie spóźnienia do pracy i szkoły, powiedzcie, że to wina Gortata!" - napisał w swoim stylu. "Zagraliśmy w końcu jak prawdziwy zespół" - cieszył się Polak.
Przeczytaj również: Marcin Gortat rozstał się z dziewczyną!
Zwycięstwo jest tym cenniejsze, że rywale - z sensacyjnym debiutantem Michaelem Carterem-Williamsem na czele - zdążyli już pokonać tak mocne zespoły, jak Miami Heat i Chicago Bulls i byli faworytami starcia we własnej hali. Tymczasem Wizards nie tylko zrewanżowali się 76ers za niedawną porażkę 102:109, lecz także wnieśli trochę nadziei w serca swoich zrezygnowanych stołecznych kibiców, którzy zaczynali się już przyzwyczajać do seryjnych porażek pupili. Wrażenie zrobiło zwłaszcza 18 rzutów za 3 trafionych przez zespół Gortata.
Trener Wizards Randy Wittman (54 l.) miał już do dyspozycji po kontuzji dotychczasowego środkowego wyjściowego składu, Nene Hilario (31 l.), ale tym razem postanowił wprowadzić go do gry w jednej piątce z Gortatem. Ten ruch dał same pozytywy i wygląda na to, że polsko-brazylijskie "twin towers" będzie stałym obrazkiem na meczach "Czarodziejów".