Swój poprzedni rekord punktów zdobytych w jednym spotkaniu Gortat ustanowił w marcu 2012 roku, jeszcze jako gracz Phoenix Suns. W spotkaniu z Oklahoma City Thunder rzucił wtedy 28 pkt. Po blisko dwóch latach wreszcie udało mu się poprawić ten wynik. - Po takim meczu czuję się po prostu świetnie - nie krył satysfakcji Marcin po ograniu Toronto.
Do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były aż trzy dogrywki. Minutę przed końcem tej ostatniej Gortat z szóstym faulem na koncie musiał opuścić parkiet, ale wcześniej grał aż 51 minut. W tym czasie trafił 12 z 23 rzutów z gry i 7 z 11 wolnych. Miał też 12 zbiórek (szóste double-double z rzędu). Do tego aż 4 razy efektownie zablokował rzuty rywali. Wobec kontuzji innego podkoszowego gracza Wizards, Brazylijczyka Nene, Polak musi harować za dwóch i w defensywie, i w ataku.
Zobacz również: Memorał Wagnera 2014. Ostatni etap przygotowań do MŚ, siatkarze zagrają w Krakowie
- Brakuje nam Nene, ale teraz po prostu każdy z nas musi dawać z siebie jeszcze więcej - stwierdził Gortat, który pytany o to, czy po tak wyczerpującym meczu będzie w stanie trenować w sobotę, odparł bez ogródek: - Zamierzam zgłosić nieobecność, potrzebuję dnia wolnego. Grałem przez 51 minut, jestem wykończony, z trudem trzymam się na nogach.
Po pięciu kolejnych zwycięstwach Wizards zajmują 5. miejsce w tabeli Konferencji Wschodniej (z bilansem 30 wygranych i 28 porażek).