- Klasę drużyny poznaje się po tym, czy potrafi wyjść z opresji. My w tym meczu kilka razy byliśmy już na kolanach, ale zawsze udawało nam się podnieść - promieniał szczęściem szkoleniowiec Turowa Jacek Winnicki (44 l.).
Na początku drugiej połowy wydawało się, że jest już po meczu. Faworyzowany Prokom (7 tytułów mistrzowskich z rzędu) pewnie prowadził 41:31 i kontrolował sytuację na parkiecie.
Ale w Zgorzelcu zaczął szaleć Torey Thomas (26 l.). Mierzący zaledwie 180 cm wzrostu amerykański rozgrywający rzucił 17 punktów i zanotował 10 asyst. Najważniejsze były dwa trafienia z dystansu w dogrywce. - Tymi rzutami Thomas nas dobił. Już się nie podnieśliśmy - opowiadał załamany środkowy Prokomu, Adam Hrycaniuk (27 l.).
Przeczytaj koniecznie: Siatkówka. Bogdan Serwiński nie wie, skąd problemy Muszynianki w drugim secie
Goście zwycięstwo okupili krwią. Ivan Zigeranović (27 l.) trafił do szpitala ze złamanym nosem, a David Jackson (25 l.) kończył mecz z rozciętym łukiem brwiowym.
W piątek szósty mecz, w Zgorzelcu. Jeszcze nigdy w play-off nie zdarzyło się, by w rywalizacji do czterech zwycięstw przegrywający 2-3 zdołał odrobić straty.