„SE”: - Czy obudziły się demony sprzed lat, kiedy to kontuzje łapała pani rok po roku?
- Nie wracałam myślą do tamtych lat - zapewniła najlepsza młociarka w historii. - Po prostu jestem starsza, a organizm został przeciążony po latach ciężkiego treningu na takich obrotach, po wielkiej eksploatacji. To właściwie normalna kolej rzeczy. Zbiegły się skręcenia stawu, drobne urazy, które powodowały ból zarówno przy ćwiczeniach w siłowni jak i na rzutni. I chyba to dobrze, iż zdarzyło się latem, a nie jesienią, bo wtedy nie byłabym w stanie przygotować się do igrzysk. Dzisiaj bólów nie odczuwam. Nie jestem jeszcze gotowa do treningu na sto procent, ale poczułam rytm treningowy i nie mogę się doczekać, gdy „przyłożę” w pełni.
- W ostatnich dwóch sezonach nie dorzuciła pani do „osiemdziesiątki”. Kiedy znowu się to uda?
- Po to trenuję, by rzucać daleko. Chciałabym znowu palnąć 80 metrów. Jestem optymistką, ale obiecać nie mogę. Przede mną chyba najtrudniejsze przygotowania w karierze, dużo pracy i wyrzeczeń. Nie przeraża mnie to. Mam motywację, by odbić się od dna.
- Któraś z rywalek ma szanse na 80 metrów?
- W minionych latach bliska tego była tylko Niemka Heidler, która już nie startuje. W tej chwili nie widzę takiej, która mogłaby przekroczyć tę magiczną barierę. Wcześniej jest jeszcze bariera 78 metrów. Jednak do igrzysk cały świat będzie trenować ze zdwojona siłą, więc czas pokaże…
- A czy ma pani jeszcze prawo wstępu na obiekt Skry w Warszawie, zamknięty podobno przez nadzór budowlany?
- Nie wisi tam moje zdjęcie z zakazem wstępu (śmiech). Ostatni trening wykonałam tam w lipcu, a niedawno byłam z japońską telewizją, która kręci o mnie program. W przyszłym sezonie startować będę w barwach AZS AWF Katowice, tak jak w tym roku. W Warszawie nie próbowano mnie zatrzymać, chociaż nadal tutaj mieszkam.