Kryscina Cimanouska

i

Autor: Instagram/kristi_timanovskaya Kryscina Cimanouska

Dziesięć miesięcy temu pisały o niej media na całym świecie. Dziś wciąż czeka na polski paszport i marzy o igrzyskach w bialo-czerwonych barwach

2022-06-06 15:00

Kryscina Cimanouska najważniejszego wyboru dokonała dziesięć miesięcy temu. Kiedy władze Białoruskiego Komitetu Olimpijskiego z igrzysk w Tokio chciały odesłać ją do ojczyzny – powodem była odmowa startu w sztafecie 4x400 m, mimo propozycji ze strony wielu krajów zachodnich zdecydowała się wystąpić o azyl w Polsce i otrzymała wizę humanitarną. 4 sierpnia 2021 sprinterka wylądowała na lotnisku w Warszawie. Podczas 68. Orlen Memoriału Kusocińskiego w Chorzowie – po dziesięciu miesiącach przerwy w startach – znów pojawiła się w blokach startowych biegu na 100 metrów. Osiągnięty rezultat (11,44) znacząco odstawał od rekordu życiowego (11,04). Cimanouskaja opowiedziała „Super Expressowi” o konsekwencjach swej decyzji sprzed z sierpnia 2021.

„Super Express”: - Jest pani zadowolona ze startu w Memoriale Kusocińskiego?

Kryscina Cimanouskaja: - Z faktu, że mogłam znów wystartować w oficjalnych zawodach, tak. Ale na pewno chciałabym biegać szybciej. W Chorzowie startowałam dopiero drugi raz w ciągu tych dziesięciu miesięcy, więc bardzo mi tych startów brakuje. Stąd nie najlepszy rezultat, choć – proszę mi wierzyć – na treningach biegam dużo szybciej. Jestem zadowolona ze swoich treningów, ale bardzo niezadowolona z wyników.

- Przyjazd do Polski oczywiście oznaczał zmianę trenera?

- Tak. Moim trenerem jest w tej chwili Maciej Wojtkowski. Mocno się zmienił mój sposób treningu. Starty są potrzebne, żeby móc ocenić, co ewentualnie poprawić w tych treningach.

- Nie minął jeszcze rok od wydarzeń w Tokio. Trudny to był czas dla pani?

- Trudny. Przez pierwszych pięć miesięcy w Polsce bardzo się bałam, że mogą nas z mężem ścigać służby białoruskie. Przez cały ten czas otoczeni byliśmy ochroną polskich służb.

- Mieszka pani w Polsce z mężem. A reszta rodziny?

- Została w Białorusi. Tęsknię za najbliższymi, tym bardziej, że i mama, i tata – o dziadkach nie mówiąc – chorują. A ja jestem bezradna: nie mogę do nich pojechać, nie mogę im w żaden sposób pomóc.

„Jedziemy pokonać kolejne cesarstwo” - Anita Włodarczyk wciąż głodna sukcesów. A do igrzysk w Paryżu już tylko dwa lata!

- Świat w międzyczasie mocno się zmienił. Pyta pani czasem rodziców o to wszystko, co się dzieje wokół nas?

- Nie mogę z nimi rozmawiać telefonicznie o tych sprawach. To dla nich zbyt niebezpieczne tematy.

- Wróćmy więc do sportu. Cele na najbliższe miesiące?

- Startować i biegać jak najszybciej. Niestety, nie mam na razie możliwości walki o miejsce w reprezentacji Polski. Nawet po otrzymaniu polskiego obywatelstwa i paszportu – a mam nadzieję, że stanie się to w ciągu najbliższych dwóch-trzech tygodni, za mną już pomyślnie zdany egzamin z języka polskiego na poziomie A1 – muszę odcierpieć karencję związaną ze zmianą kraju. Mam jednak nadzieję, że będzie ona krótsza niż trzy lata, jak mówią przepisy. Marzę o starcie na igrzyskach w Paryżu w polskich barwach.

- W tej chwili liderką polskich sprinterek jest Ewa Swoboda, która wygrała w Chorzowie. Groźna rywalka?

- Oczywiście. Znamy się z Ewą chyba od 2017. Bardzo fajna dziewczyna, przyjazna. Podtrzymywała mnie na duchu w najtrudniejszych chwilach.

Światowa klasa Memoriału Kusocińskiego. Wojciech Nowicki ucieka rywalom. Ewa Swoboda rozpędza się

Sonda
Czy interesujesz się lekkoatletyką?
Najnowsze