- W Bydgoszczy podczas Memoriału Szewińskiej rzuciłam 74 metry, tu – prawie 76. Nie przeraża mnie to, że w Nairobi było dwa metry więcej. Mam raczej w głowie sytuację sprzed roku, kiedy byłam zadowolona, że rzucam 72 metry. A potem przyszła forma na igrzyska w Tokio – relacjonowała swój stan ducha nasza czterokrotna mistrzyni świata. W połowie lipca w Oregonie powalczy o piąty tytuł najlepszej na świecie w tej konkurencji.
Rywalki mieć będzie bardzo wymagające: listy światowe w tym roku otwiera Brooke Andersen, która przekroczyła 79 metrów. Barierę 78 metrów osiągnęła z kolei Janee Kassanavoid. - Amerykanki w tym roku rzeczywiście są znakomite. I do tego będą mieć przewagę, bo startują u siebie. Ale to mnie nie przeraża, bo ja zawsze się za oceanem dobrze czułam. Lubię Stany, lubię atmosferę tam panującą. Więc walka będzie ciekawa – zapowiada Włodarczyk.
Światowa klasa Memoriału Kusocińskiego. Wojciech Nowicki ucieka rywalom. Ewa Swoboda rozpędza się
Mistrzostwom w Oregonie – a warto przypomnieć, że miesiąc później (!) lekkoatletów czeka czempionat Starego Kontynentu w Monachium – podporządkowane są przygotowania nie tylko treningowe, ale i mentalne. - Nie mam żadnej presji, oczekiwań. Łatwiej startować z takim podejściem, kiedy nie muszę niczego nikomu udowadniać – mówi z jednej strony Anita Włodarczyk. Z drugiej nie kryje, że wspomniana rywalizacja z Amerykankami na ich terenie jest dla niej znaczącym elementem motywacyjnym. Tym bardziej, że nie będzie to pierwsze tego typu wyzwanie. Na mistrzostwach świata w 2009 faworyzowaną Niemkę Betty Heidler pokonała na jej terenie w Berlinie. Cztery lata później w Moskwie stoczyła bój – zwycięski po dyskwalifikacji rywalki – z Tatianą Łysenko. - Przed Memoriałem Kusocińskiego miałam spotkanie z psychologiem. „Teraz jedziemy walczyć i pokonać kolejne cesarstwo” - powiedział. To będzie trudne, ale nie poddaję się – podkreśla Włodarczyk przed bojem z amerykańskimi rywalkami na amerykańskiej ziemi. - A jeśli nie zdobędę medalu? Nic się nie wydarzy. Na horyzoncie jest... Paryż.
W Paryżu Włodarczyk pojawić się ma 18 czerwca, na mityngu Diamentowej Ligi. Będzie to ostatni jest start przed wylotem do USA (wcześniej, w dniach 9-11 czerwca, cała polska czołówka lekkoatletów wystartuje w mistrzostwach Polski). Nie o tej imprezie myśli jednak nasza mistrzyni, przywołując nazwę stolicy Francji. Chodzi oczywiście o igrzyska 2024. - Jest ten Paryż dla mnie wyzwaniem. Zostały dwa lata. Jestem zdrowa jestem, przepracowałam odpowiednio cały okres przygotowawczy – inaczej niż to miało miejsce rok wcześniej, po kontuzji. No i najważniejsze, że trening mnie cieszy, a zawody i starty naprawdę mnie bawią – dodaje polska mistrzyni z szerokim uśmiechem.
Kapitalny bieg polskiej lekkoatletki! Natalia Kaczmarek gorsza tylko od Ireny Szewińskiej [WIDEO]