"Super Express": - Jeśli w czterech kolejnych biegach na 800 m zeszła pani poniżej 1:59.00, to trzeba się cieszyć.
Joanna Jóźwik: - Na pewno te wyniki świadczą o tym, że trafiliśmy z formą na igrzyska. Ale byłam tam przygotowana na rezultat w granicach 1:56.00 i mogę to powiedzieć z czystym sumieniem.
- Pobiła tam pani rekord życiowy wynikiem 1:57.35. Czego zabrakło, żeby "urwać" kolejne 1,5 sekundy?
- Było to możliwe pod warunkiem, że w Rio byłby jeden bieg - jak podczas mityngu - albo najwyżej dwa. A wiadomo, że musiałam w ciągu pięciu dni pobiec aż trzy razy. Kolejne biegi po igrzyskach utwierdzają mnie w przekonaniu, że jestem przygotowana na zejście poniżej 1:57.00, a to powinno dawać medal praktycznie na każdej imprezie. Celem na nowy sezon będzie pobicie rekordu Polski Jolanty Januchty (1:56.95).
- Co trzeba zrobić, żeby biegać jeszcze szybciej?
- Nie muszę dużo zmieniać. Posiadam rezerwy w treningu siłowym, choćby ze sztangą, oraz wytrzymałościowym. Biegam już 400 metrów w 51.80, a 200 metrów poniżej 24 sekund. Jeśli jeszcze wzmocnię wytrzymałość, to mówiąc prostymi słowami - wytrzymam jeszcze dłużej na dużej szybkości. Będę mogła atakować nie na ostatnich stu, ale na dwustu metrach.
- W ostatnim czasie dużo było pani wypowiedzi na temat wyglądającej niezbyt kobieco Caster Semenyi i innych rywalek z Afryki. Podajecie sobie ręce po biegach?
- Zawsze podaję jej rękę i gratuluję, bo jest świetną biegaczką i nie odbieram jej tego. W swojej wypowiedzi wyraziłam żal do IAAF-u (Międzynarodowa Federacja Lekkiej Atletyki - red.), a nie do zawodniczek, bo to nie jest ich wina i na ich miejscu też walczyłabym o swoje prawa. A na Facebooku przeprosiłam potem dlatego, że ktoś się mógł poczuć obrażony moimi słowami i odebrać jako rasizm, który jest mi zupełnie obcy.
- Za co ma pani żal do IAAF-u?
- Podtrzymuję swoje zdanie, że powinno być przeprowadzane badanie na poziom testosteronu w organizmie, bo nasza rywalizacja nie jest do końca fair i tylko tyle.
- W Berlinie zakończyła pani sezon?
- Tak, mam wakacje. Nareszcie! Pięć tygodni wolnego od biegania. Na 15 dni wyjadę do Włoch, a resztę czasu poświęcę przede wszystkim rodzicom.