Konrad Bukowiecki przyznał po swoim występie, że miał mnóstwo szczęścia. Gdyby pchnął dwa centymetry mniej, to na pewno nie wystartowałby w walce o medale MŚ w lekkoatletyce. Według sportowca największym problemem w eliminacjach było źle przygotowane przez organizatorów koło, w z którego swoje próby wykonują zawodnicy. - U nas koło było fatalne. Cały czas się kruszyło. Wystarczyło tylko przejechać nogą - mówił w rozmowie z wysłannikiem se.pl w Londynie Konrad Bukowiecki.
Kulomiotowi nie odpowiadała także godzina rozgrywania eliminacji, które rozpoczęły się o godzinie 11:00 czasu polskiego. - Zdecydowanie lepiej startować popołudniu. Ja dzisiaj musiałem wstać o godzinie 5:30, później na śniadanie i na stadion. Nie jest to pora, w której egzystuję, bo ja o tej porze zazwyczaj śpię. Nie jest to więc moja naturalna godzina do uprawiania sportu - dodał Bukowiecki.