Piotr Lisek liczy na to, że przypomni sobie w Londynie o 6-metrowym skoku w lutym, jaki uczynił go postacią nr 1 sezonu halowego.
- Wkurza mnie, że dotąd nie skoczyłem "szóstki" na stadionie - nie kryje. - Ale trudniej jest powtórzyć taki wynik, niż osiągnąć go po raz pierwszy. Cały czas "dojrzewam" do tej wysokości. A złoty medal może się rozegrać właśnie na granicy 6 metrów. Uważam, że z trenerem Marcinem Szczepańskim zdążyliśmy przygotować formę na sto procent, chociaż na początku sezonu miałem problemy z plecami. Nastawienie mam bojowe. Jeżeli pokażę to, co na treningach, to będzie bardzo pozytywnie. Oby udało się to wykorzystać. Skok o tyczce to specjalność bardziej skomplikowana od innych.
Halowy mistrz Europy widzi swoje atuty w posturze i w sprzęcie.
- Ważę 95 kilo i jestem najcięższy w światowej czołówce - mówi Lisek. - A nie jestem grubaskiem, tylko mam dużo mięśni. Paweł, chociaż waży 8 kilo mniej, jest drugi w tej kolejności. Można powiedzieć, że strzela tutaj polska "ciężka artyleria". Ale samą siłą skakać nie można i chętnie bym wziął trochę techniki od Pawła.
Wojciechowski, który był mistrzem świata w roku 2011, mając 22 lata, a potem zmagał się z kontuzjami, nie uzyskał jeszcze wymarzonych 6 metrów.
- Ale wreszcie jestem wyżej. Mój powrót do elity jest już faktem. To mój życiowy sezon. Bardzo chciałbym dołączyć do tego grona, w którym jest Piotr. Wiem, że mnie na to stać i zrobię wszystko, by tak się stało. A w tym roku robiłem już wizualizację 6-metrowych skoków. W mistrzostwach startuję po to, żeby wygrać, jak każdy zawodnik. Najgroźniejsi rywale to Lisek, Kendricks i Lavillenie, ale właściwie to ja sam jestem dla siebie rywalem numer 1.
Wojciechowski ma w zestawie tyczek twardszą od tej, na której pofrunął po rekord życiowy 5,93 m. Ich długość to 5,10 m. Lisek ma takich nieużywanych tyczek aż trzy. Wszystkie po 5,20 m.
- Tę najtwardszą wziąłbym dopiero przy ataku na rekord świata (wynosi 6,16 m - red.) - śmieje się. Ale na 99 procent nie będzie tutaj potrzebna. Może kiedyś...
Piotr i Paweł cieszą się, że w finale będzie ich dwóch. Są dobrymi kolegami. I tego samego dnia obchodzą imieniny.
- Będziemy mogli pomóc sobie dobrym słowem, poradą co do techniki - wyjawia Paweł. - Chociaż walczymy na skoczni, to chcemy, by każdy z nas skakał jak najwyżej.
MŚ w lekkoatletyce: Ile medali zdobędzie Polska [ANALIZA]