„SE” - Czy wygrana z Anitą Włodarczyk ma jakieś szczególne znacznie?
- Owszem, to wiele znaczy i na pewno daje mi motywację do dalszej ciężkiej pracy. Szanuję Anitę za jej wielkie osiągnięcia, jest wybitną młociarką. Wszyscy wiemy, że wróciła do rzucania po kontuzji. Wierze, że obie nas stać na jeszcze dalsze rzucanie. Myślę, że w Tokio trzeba będzie rzucić ponad 76 metrów, żeby walczyć o olimpijski medal. Wiem, że stać mnie na to.
- Zatęskniła pani za podium wielkiej imprezy?
- Jestem stęskniona za medalami. W mistrzostwach świata w Katarze dałam ciała. Byłam dobrze przygotowana, ale nie podołałam psychicznie. Od zeszłego roku współpracuję z psychologiem – Dariuszem Nowickim. Pracujemy nad przygotowaniem mentalnym i dołożyliśmy kilka ćwiczeń koordynacyjnych. Bardzo chciałam się nauczyć żonglować i to właśnie Darek mi w tym pomógł. Po kilkunastu treningach weszłam na wyższy poziom. Żongluję obracając się, maszerując, a nawet potrafię stać na jednej nodze i odliczać od wybranej przed niego liczby co 3 w dół.
- Śniły się już pani igrzyska?
- Wielokrotnie. Mam je w głowie, są dla mnie priorytetem, ale idę ku nim stawiając sobie małe cele. W tym roku jestem zdrowa, więc mogę ciężko trenować. Mam wspaniałych ludzi obok mnie, którzy mnie wspierają. Byłam na trzech zgrupowaniach w Portugalii, gdzie rzucałam w towarzystwie Pawła Fajdka. A potem razem z naszymi trenerami wspólnie analizowaliśmy technikę rzucania. Obecnie przebywamy w COS w Spale, przygotowujemy się do drużynowych mistrzostw Europy. Na szczęście wśród ludzi, którzy są wokół mnie, jest też sponsor główny, Grupa Azoty. Dzięki ich wsparciu moje cele są bliższe.
- W czym widać owoce tej współpracy?
- Technika nie jest jeszcze idealna, ale już rzucam dużo lepiej niż rok temu.. Zaczęłam „wisieć na młocie” czyli tak go wypuszczać, by rozciągał barki. Jeśli poprawię technikę, to… będzie dobrze. Wieżę, że w tym roku stać mnie na rekord życiowy.
- A zdarzył się już pani rzut idealny?
- Tak, jeden raz. To było w Tajpej, gdy wygrałam uniwersjadę.
- Rok temu narzekała pani na spadek masy ciała po przebytej operacji…
- Ważyłam w pewnym momencie 71 kilo i myślałam, że zaraz zniknę w oczach. Przy współpracy z dietetyczką ustaliłyśmy cele żywienie w taki sposób, żeby wspierać budowanie masy mięśniowej jednocześnie nie nabierając tkanki tłuszczowej. Obecnie ważę 76 kilogramów i do Igrzysk chciałabym przytyć jeszcze dwa... Czuję się dużo mocniejsza niż w ubiegłym roku, mimo że miałam ponad dwutygodniową przerwę w treningach bo zaraziłam się Covidem w grudniu.