„Super Express”: - Ty liczysz na medal. A na co stać polską reprezentację w Katarze? Poprawimy bilans z poprzednich MŚ w Londynie (8 medali – przyp. red.)?
- Jesteśmy masakrycznie mocni. Stać nas na naprawdę dużo. Spójrzmy na ten czy poprzedni sezon. Królujemy - jesteśmy czołówką. Ale nie ma co ukrywać - mistrzostwa świata w Doha będą mistrzostwami cudów. W Katarze będzie tyle przypadkowości i niespodzianek, że ciężko kalkulować. Ja sam czuję się świetnie. Moje wyniki pokazują, że stać mnie nawet na rekord Polski. Oczywiście nie spodziewam się takiego rezultatu, bo w Doha będzie zupełnie inne bieganie. To bieganie turniejowe, liczyć się będzie miejsce, a nie czas. Jestem już doświadczonym zawodnikiem. Robię swoją robotę i wiem, że nie mam wpływu na moich rywali. Do startu podchodzę z chłodną głową. Będzie sukces, to będę się bardzo cieszył. Nie będzie, to pakuję walizki i wracam do rodziny (śmiech).
- To bardzo nietypowe mistrzostwa, choćby ze względu na termin imprezy...
- Owszem mistrzostwa są późno, ale dostosowaliśmy do tego nasze przygotowania. Po sezonie halowym, miałem miesiąc całkowitego resetu. Odpocząłem od biegania, nawet kilometra nie przebiegłem przez ten czas i mogłem spokojnie wejść w sezon letni. Startować zacząłem bardzo późno. Wszystko „przesunęliśmy” o dwa miesiące. Mistrzostwa w Doha będą więc dla mnie teoretycznie jak każda ważna impreza w sierpniu. O formę naprawdę się nie martwię – jestem w gazie.
- Temperatury w Doha są mordercze. 38 stopni w nocy, nawet 45 stopni w dzień…
- Obawiam się tego. Mnie wprawdzie zabija zimno i nie lubię biegać w niskich temperaturach, ale takie upały też są dla mnie bardzo ciężkie. Do końca nie wiem, jak zareaguje na to mój organizm . Ale proszę pamiętać: warunki będą dla wszystkich takie same.
- Ale to nie jedyny teraz problem. Niedawno media obiegła informacja o tajemniczych butach braci Filipa i Jakoba Ingebrigtsenów, twoich największych rywali…
- Na tym etapie przygotowań już się nie zagłębiam w te kwestie. W ogóle nie czytam takich wiadomości, odcinam się od świata mediów. Już wcześniej słyszałem o nowych butach Nike, które wprowadzili na rynek. Podobno same zachwyty i dobre opinie. Nawet mój sparingpartner twierdzi, że są kosmiczne. Ale buty przecież nie biegają, a ja mam swoje sprawdzone adidasy. I to w nich biję rekordy (śmiech).
- Wszyscy podkreślają, że Marcin Lewandowski jest jak wino, im straszy, tym lepszy. I Ty to udowadniasz. W sierpniu rekord Polski, a we wrześniu kolejne zwycięstwa. Jak będzie w październiku?
- To prawda. Jestem coraz starszy i coraz lepszy. Rzeczywiście jak wino. Jak dobre, drogie wino (śmiech). I to mnie cieszy. Jestem już kompletnym zawodnikiem - doskonale przygotowany szybkościowo, mentalnie, fizycznie i już wkrótce przekonamy się co przyniesie październik. Oby przyniósł radość z medalu.
* Harmonogram biegu na 1500 metrów w Dausze: eliminacje 3 października, półfinały 4.10, finał 6.10 o godz. 18.40.