Swoboda narzekała, że przeszkadzał jej ogromny upał panujący w Berlinie (ponad 30 stopni). Snuła także plany… zakończenia kariery.
- Na rozgrzewce nie dało się żyć. Ciekło ze mnie jakbym dopiero co wyszła spod prysznica. Zobaczymy co będzie dalej, czy w ogóle będzie następny sezon. Ja z jednej strony już po prostu mam inne plany, ale z drugiej bieganie daje mi radość. Nie wiem, czy tak łatwo będzie mi się z tym pożegnać – podkreśla.
Sprinterka z czasem 11,30 s. zajęła dopiero piąte miejsce w swojej grupie. Awans do finału dawał czas 11,18. W tym roku Ewa biegała już szybciej.
- Nie wiem, czego brakuje. Usiądziemy na spokojnie z trenerką i porozmawiamy. Nie ma sensu beczeć i się mazać. To wcale nie jest początek mojej drogi w bieganiu. Ja już trenuję 10 lat. Powinnam iść już na emeryturę. Można mi załatwiać pracę w telewizji. A tak poważnie, to co ja mogę robić innego, jak nie biegać? - analizuje Ewa, którą czeka jeszcze jeden start w Berlinie – niedzielna sztafeta 4x100 m.
- Dobrze będzie w sztafecie. Trzeba to obejrzeć – zaprasza.