Anna Kiełbasińska jako jedyna z polskich biegaczek weszła do finału na dystansie 400 m w MŚ w Eugene. W pierwszej z trzech serii zajęła trzecią lokatę i uzyskała ósmy czas półfinałów - 50,65 s. Odpadła Natalia Kaczmarek (51,34 s).
- To największy sukces w mojej karierze. Powoli dochodzi do mnie, co się stało. - powiedziała dziennikarzom Kiełbasińska. - Był to dla mnie bardzo ciężki bieg. Dużo mnie kosztował i długo dochodziłam do siebie. Czekając na wyjaśnienie, czy awansuję, nie miałam już nawet siły się stresować. Gdy zobaczyłam, że się udało, dostałam czarodziejskich mocy, aby się cieszyć.
Jej kontrowersyjna odmowa udziału w dwóch startach sztafety mieszanej skonfliktowała zrazu zespół. Dała jej jednak niewąpliwy sukces indywidualny.
- Trenuję 18 lat i znam swoje ciało. Wiedziałam, na co mnie stać, a na co nie i potrafiłam podjąć decyzję w odpowiednim momencie. Nie byłam przygotowana na nic więcej. To była trudna decyzja, ale dobry i słuszny wybór. Nie chcę o tym mówić więcej.
Koleżanki ze sztafety 4x400 m ucieszyły się z jej awansu. Natalia uścisnęła Annę po półfinałach. A teraz modlą się, żeby po piątkowym finale zregenerowała się na niedzielną żeńską sztafetę 4x400 m. Wciąż nie do końca wierzą w to, czy ona w sztafecie chce pobiec.
20/07/2022 Aniołki schowały dumę do kieszeni. Sztafeta 4x400 m pobiec ma w najsilniejszym składzie