Zaczęło się. Minął tydzień igrzysk, pierwsi biało-czerwoni wyjechali jak niepyszni z Rio i co bardziej ambitni uznali, że kibicom należą się wyjaśnienia. No bo przecież nie można tak po prostu wskoczyć do basenu i okazać się wolniejszym od najlepszych na świecie. Alicja Tchórz w emocjonalnym wpisie na Facebooku dokładnie wyklarowała przyczyny porażki. I sprawa stała się natychmiast jasna. To nie sympatyczna 24-latka machała rękami mniej sprawnie od Amerykanek, Australijek i Azjatek, a całą winę ponoszą trenerzy reprezentacji narodowej.
Cytujemy: - "Spośród kilku powodów które wymieniałam jeden wydaje mi się bardzo aktualny. Mianowicie współpraca trener-zawodnik. Tej między mną, a przydzielonymi mi Trenerami kadry nie było. Nie czułam od nich wsparcia, do którego przyzwyczaili mnie poprzedni trenerzy. Cała sytuacja, o której można by napisać książkę doprowadziła do tego, że przebywając na obozie w Grecji zadzwoniłam zapłakana do Trenera klubowego ze słowami: "to nie ma sensu, nie chcę już trenować, ani nigdzie startować"". Z 24-latki uwielbiającą wodę i wysiłek stworzyli roślinę, która wykonywała polecenia bez polotu i satysfakcji z pracy". To relacja z okresu przygotowawczego. I dalej: - "Na to Trener koordynator również zareagował dynamicznie - "odcinamy Tchórz od środków na przygotowania oraz usuwamy z grupy treningowej bez możliwości powrotu -umywamy rączki". Tak więc przez 2 tygodnie przed wylotem do Brazylii przygotowywałam się z Grzegorzem Widanką z klubowych środków." Mało? To może jeszcze: - "Podsumowując - przygotowania pełne zawirowań. Mówią, że co Cie nie zabije to wzmocni. Wiem że sama do końca tego nie potrafię ale uważam, że powinniśmy mieć bardziej "otwarte głowy" (zarówno trenerzy jak i zawodnicy). Bo mięśnie mamy przygotowane dla naprawdę wielkich rzeczy".
Skracając jeszcze bardziej: Tchórz miała trenować, nie czuła wsparcia, wyjechała ze zgrupowania, wydawała kasę klubu, a na koniec, już na igrzyskach, przegrała, bo zawiodła psychika. Natomiast bicepsy, tricepsy, motyle i klatka były gotowe do walki o złoto.
Rany, ale nam wyrosło pokolenie sportowców. Co jeden, to bardziej poszkodowany. A to kasy za mało (to też wspomniana już Tchórz), a to trener zły, a to znowu wiatr wiał w hali i lotkę znosiło (autentyk, bodaj na igrzyskach w Pekinie). A może po prostu czas najwyższy powiedzieć, że pływaków to my mamy, jakich mamy i jak na zawody zgłasza się Phelps z kolegami, to nam przychodzi walczyć o dalsze miejsca?