- Czy to był twój mecz życia?
Piotr Wyszomirski: Nie chcę teraz mówić, że to był mój mecz życia. Przed nami kolejne dwa spotkania w tym turnieju i chciałbym po jego zakończeniu móc powiedzieć, że rozegrałem więcej dobrych meczów niż tylko ten z Chorwacją.
- Jaki mieliście pomysł na ogranie Chorwatów?
- Trener uczulał nas, że mamy grać konsekwentnie w ataku. Duża koncentracja i przede wszystkim cierpliwość były kluczowe. Wiadomo, że największą siłą Chorwatów jest dobra obrona i szybkie kontrataki, ale teraz tych szybkich akcji w ich wykonaniu było bardzo mało. Chłopaki odwalili kawał dobrej obrony w ataku. Moim zdaniem to dzięki świetnej ofensywie wygraliśmy ten mecz. Nie było tyle głupich strat w ataku, co w poprzednich meczach.
- Ale Sławek Szmal chwalił głównie ciebie. Powiedział, że w tym meczu wzbiłeś się ponad niebo.
- No nie wiem. Szczerze mówiąc, byłem tak skoncentrowany, że nawet nie pamiętam za dobrze co się działo w czasie meczu. To już jest historia i trzeba skupić się na półfinale z Danią.
- Jesteś osobą wierzącą. Modliłeś się w czasie meczu?
- Modliłem się przed meczem, modliłem się w czasie meczu i nawet prosiłem Sławka, żeby się modlił. Można powiedzieć, że wymodliliśmy to zwycięstwo.
- Kiedy poczuliście, że ten mecz jest już wasz?
- Nie było takiego momentu. Po pierwszej połowie prowadziliśmy, ale potem Chorwaci nas doszli. Zrobiło się nerwowo i chwała chłopakom, że utrzymali koncentrację do końca. Pokazaliśmy, że potrafimy i bez Michała Jureckiego ważne mecze wygrywać.
- Kontuzjowany "Dzidziuś" Jurecki szalał przy bocznej linii niczym Cristiano Ronaldo w czasie finału Euro 2016.
- "Dzidziuś" dał dużo przed meczem. Jak wyszliśmy i Chorwaci zobaczyli, że on się nie rozgrzewa, to pewnie pomyśleli, że będzie łatwiej. Kto nam dawał szanse przed tym spotkaniem? Chorwaci wygrali grupę, w której pokonali Francję. Myśleli sobie, że na pewno jakoś z tą Polską wygrają. Nie chcę powiedzieć, że "olali" ten mecz, ale chyba coś tam w ich głowach było, zbyt pewnie się poczuli.