Sprinterki sztafety 4x400 m nie stronią od amerykańskiej kuchni. Przed bitwą o medale najadły się burgerów

Dzięki ciężkiej pracy sportowcy mogą sobie częściej pozwolić sobie na zjedzenie czegoś kalorycznego. A co jeść w USA? Oczywiście burgery. O swoich wymarzonych burgerach fantazjowały "Aniołki Matusińskiego".

Już podczas obozu aklimatyzacyjnego w Seattle na stołówce dominowała tradycyjna amerykańska kuchnia. Nie zabrakło hamburgerów. Nie spełniały one oczekiwań biegaczek ze sztafety 4x400 metrów.

- Musi być jakaś dobra buła, a nie taka dmuchana - stawia warunek Iga Baumgart-Witan (33 l.), w której kompozycji byłaby też na pewno cebula. - Dużo cebuli, bo bardzo lubię. Do tego pomidor, sałata i oczywiście dobrej jakości mięso. Bez żadnych serów i wymyślnych sosów.

Przygotowanej przez Igę buły na pewno nie zjadłaby Justyna Święty-Ersetic (29 l.):

- Wszystko jestem w stanie zjeść, ale w moim ulubionym burgerze na pewno nie może być cebuli – podkreśla.

Najmłodsza w całej reprezentacji Kinga Gacka (20 l.) do swojego burgera poza mięsem, napakowałaby dużo warzyw.

- Sałatę, pomidora i bez wątpienia dołożyłabym kiszonego ogórka – mówi.

Najbardziej wyrafinowany burger to ten à la Małgorzata Hołub-Kowalik (29 l.), bo w jej zestawie pojawiłyby się konfitura z czerwonej cebuli i ser pleśniowy:

- Taką konfiturę po prostu uwielbiam, ser też. Do tego warzywa, żeby było troszkę zdrowo, ale zalałabym to majonezem - wyznaje Małgorzata, która wraz z koleżankami przygotowuje się do startu w sztafecie 4x400.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze