„Super Express”: - Czy zgodzisz się, że reprezentacja jest na najtrudniejszym etapie eliminacji? Wysoka przewaga nad rywalami w grupie może uśpić?
Robert Lewandowski: - Nie można mówić, że po wygranej będzie awans w kieszeni. Będziemy blisko. Jednak zgodzę się, że to, że jesteśmy teraz w tak dobrej sytuacji, może uśpić. Musimy podejść do meczu z Rumunią jak do spotkania o coś bardzo ważnego. Bo ewentualne zwycięstwo może nam bardzo dużo dać.
- U siebie będzie o tyle trudniej, że Rumuni nie będą grać tak otwartej piłki, jak w Bukareszcie?
- Na pewno tak. Będą grali z kontry, długimi piłkami. My musimy grać mądrze i szukać swoich sytuacji. Strzelić bramkę, iść za ciosem i wbić drugą. Kontrolować przebieg spotkania. Na pewno Rumuni będą grali agresywnie, a my musimy zachować spokój.
- Jak byś scharakteryzował obrońców Rumunii?
- Ostatnio zmienili system na piątkę z tyłu. Grają w dobrych drużynach, są to solidnie wyszkoleni technicznie zawodnicy. Trzeba będzie znaleźć na nich jakiś sposób.
- Polska jest na najwyższym miejscu w rankingu FIFA w historii – 10. Czy uważasz, że ta drużyna może nawiązać do sukcesów reprezentacji z lat 70. i 80., czy jest to kompletna abstrakcja?
- Trudno powiedzieć. Trzeba pozytywnego zbiegu okoliczności. Takiego, jaki miała Portugalia, która zdobyła mistrzostwo Europy, a nie wygrała meczu w grupie. Czy jak Real Madryt, który miał szczęście w tej edycji Ligi Mistrzów. Nie możemy oczekiwać, że nasza reprezentacja jadąc na mistrzostwa świata będzie walczyła o medal. To byłoby za dużo powiedziane.
- 10. miejsce w rankingu sprawia, że w przypadku awansu do np. półfinału mistrzostw świata będzie to odebrane jako sensacja, czy nie?
- Ranking rankingiem, ale taka sytuacja będzie wielkim wydarzeniem. Nigdy nie wiesz, jak będzie. Spójrzmy na mistrzostwa Europy. Mogliśmy odpaść po rzutach karnych ze Szwajcarią, ale też pokonać w karnych Portugalię i grać o finał. To są te okoliczności, na które czasem nie mamy wpływu.
- Jak się czujesz po kontuzji barku, której doznałeś w końcówce sezonu?
- Dopiero po trzech-czterech meczach poczułem, że mogę normalnie funkcjonować. Dopiero w meczu z Wolfsburgiem było już OK, ale niestety w końcówce tego spotkania... znowu na niego upadłem, więc kolejny tydzień też był ciężki. Musiałem rehabilitować się, ciężko pracować, żeby bark wrócił do sprawności.
- Podczas urlopu byłeś na Grand Prix Monako Formuły 1. Jak ci się podobało?
- Było bardzo fajnie. Miałem możliwość wejścia w różne ciekawe miejsca, być na starcie wyścigu, poznać interesujących ludzi. Zobaczyłem, jak to wygląda od tej drugiej strony.