Do sobotniego El Clasico Real Madryt przystępował z jedenastoma punktami straty do prowadzącej w tabeli Barcelony i jednym meczem rozegranym mniej. Fani "Królewskich" wierzyli, że zwycięstwo nad odwiecznym rywalem moża dać piłkarzom Zinedine'a Zidane'a impuls, by jeszcze wrócić do walki o mistrzostwo. I pierwsza połowa starcia na Santiago Bernabeu faktycznie dawała nadzieje na zwycięstwo.
Gospodarze naciskali, stwarzali okazje, ale brakowało im skuteczności. A "Duma Katalonii" zachowała się w tym spotkaniu niczym wytrawny bokser, w czym zapewne wielka zasługa trenera Ernesto Valverde. Baskijski szkoleniowiec przewidział, że Real będzie chciał jak najszybciej ukąsić Barcelonę, dlatego też przed przerwą postawił na defensywę. Goście dali się wyszumieć rywalom, a w drugiej połowie sami wyprowadzili trzy nokautujące ciosy.
Najpierw po kapitalnej akcji i asyście Sergiego Roberto do bramki Keylora Navasa trafił Luis Suarez. Po chwili było już 2:0, bo rzut karny na gola zamienił Leo Messi, a co gorsza z boiska wyleciał Dani Carvajal, który chwilę przed "jedenastką" niczym rasowym bramkarz ręką zatrzymał uderzenie Paulinho. W samej końcówce gospodarzy dobił rezerwowy Aleix Vidal, który wykorzystał asystę Messiego. Co najciekawsze Argentyńczyk efektowną akcję zakończoną podaniem do kolegi przeprowadził... bez buta, którego stracił kilka sekund wcześniej w starciu z Marcelo.
Barcelona wygrała 3:0 i umocniła się na pozycji lidera La Liga. Nad Realem ma już czternaście punktów przewagi i jednocześnie wykorzystała potknięcia pozostałych drużyn z grupy pościgowej - Atletico Madryt i Valencii - której też przegrały swoje mecze. Czyżby wyścig o mistrzostwo Hiszpanii zakończył się już w grudniu?