Karabatić to "Messi piłki ręcznej". Tyle że nie tak dobrze wychowany jak Messi, to raczej wielki zakapior. Zdemolował studio telewizyjne, oskarżono go o ustawianie meczów, przyłożył prezesowi klubu. Ale Francuzi wszystko mu wybaczali, bo zapewniał im złoto na igrzyskach olimpijskich, mistrzostwach świata i Europy.
Hotel Double Tree Hilton w Krakowie. Wchodzi do niego Nikola Karabatić, godzi się na rozmowę z "Super Expressem". Grzeczny, spokojny, aż trudno uwierzyć, że po igrzyskach olimpijskich w Londynie, gdzie trójkolorowi znów zdobyli złoto, podczas wywiadu zdemolował studio telewizji francuskiej (ponoć dla żartów) . Straty wynoszące 10 tysięcy euro pokryła federacja. Włos z głowy nie spadł mu również, kiedy w grudniu 2012 roku na spotkaniu wigilijnym uderzył w twarz prezesa Montpellier, klubu, w którym wtedy grał.
Zobacz: ME w piłce ręcznej: Francja gra dalej po zwycięstwie z Serbią [WIDEO]
Kilka miesięcy wcześniej (w maju 2012 roku) była wielka afera, gdy Karabatić został wyprowadzony z szatni Montpellier przez policję. Był oskarżony o obstawienie u bukmacherów porażki swojej drużyny z broniącym się przed spadkiem Rennes. Udowodniono, że jego dziewczyna Geraldine Pillet postawiła na przeciwników 1500 euro, a w telefonie Nikoli znaleziono pobraną kilka dni wcześniej aplikację do obstawiania spotkań. Mimo że w feralnym meczu z powodu kontuzji nie zagrał, podejrzewano, że stał za ustawieniem meczu. Montpellier przegrało, Karabatić stanął przed sądem. Groziło mu 5 lat więzienia. Wykpił się grzywną w wysokości 10 tys. euro. I odszedł do Barcelony.
Teraz gra w PSG, ma ponadmilionowy kontrakt. Dziś będzie chciał napsuć krwi Polakom.