"Super Express": - Jak się pan czuje? Zerwany mięsień ręki mocno daje się we znaki?
Michał Jurecki (27 l.): - W ogóle nie czuję bólu. Podobnie było w trakcie meczu z Argentyną (24:23), kiedy nabawiłem się urazu. Dopiero na drugi dzień ręka trochę dokuczała. Diagnoza lekarska nie pozostawiła jednak złudzeń, potrzebna jest operacja. Odbędzie się ona w czwartek lub w piątek w Poznaniu. Potem czeka mnie od sześciu do ośmiu tygodni przerwy w grze. Mam nadzieję, że zdążę wrócić na play-offy w polskiej lidze.
- Dopiero mecz z Chile wygraliście wysoko (38:23), bez nerwów w końcówce...
- To dobrze, że sprawiliśmy Chilijczykom solidne lanie. Taki mecz był bardzo potrzebny, by drużyna znów uwierzyła, że może łatwo i efektownie wygrywać. To zaprocentuje w dalszej części turnieju.
- Po spotkaniu z Argentyną trener Wenta mocno was skrytykował. W szatni było nerwowo?
- Nie da się ukryć, że to był nasz słaby mecz. Jednak, kiedy popatrzymy, że Argentyna pokonała Słowację, to zwycięstwo nabiera innego wymiaru. Dobrze, że mimo gorszego dnia potrafiliśmy wygrać, bo to świadczy o klasie zespołu. Dobrze też, że słabsze występy przytrafiły nam się na początku mistrzostw. Teraz powinno już być tylko lepiej.
Przeczytaj koniecznie: Wszystko o Mistrzostwach Świata
- Polska jest na tyle mocna, by powalczyć o medal?
- Oczywiście, po to pojechaliśmy do Szwecji. Jestem optymistą, znam ten zespół i wierzę w chłopaków, naprawdę są mocni.
- Co pan powiedział kolegom przed wylotem do Polski?
- Życzyłem im szczęścia, bo przede wszystkim jesteśmy dobrymi kumplami. W zespole nie ma zawiści i kłótni. Razem wygrywamy, przegrywamy, razem się bawimy, stanowimy ekipę. Powiedziałem chłopakom, że muszą walczyć do końca. Czasem zdarzają się takie mecze, jak z Norwegią na poprzednich mistrzostwach świata, kiedy wydaje się, że wszystko jest już stracone, a kilka sekund może odmienić losy spotkania. Tylko gdy zespół jest zgrany, można wtedy zwyciężyć.
- Upoważnił pan brata Bartka, by odebrał za pana medal podczas dekoracji najlepszych drużyn mundialu?
- Śmialiśmy się, kto mi go przywiezie. Ale to tylko żarty. Mam świadomość, że na nagrody zasługują przede wszystkim zawodnicy, którzy są tam, w Goeteborgu. Ja pomogłem drużynie tylko w dwóch meczach. Dlatego jeśli nie będzie dla mnie krążka, to na pewno się nie obrażę. Jednak gdy i ja otrzymam medal, będę bardzo szczęśliwy.